czwartek, 30 sierpnia 2012

VIII


Kiedy tylko Maggie się zgodziła, Blondyn pobiegł do Matta, by pochwalić się, co własnie osiągnął. Nie spodziewał się takiego entuzjazmu u przyjaciela, jaki sam wykazywał. Niewiele się pomylił, bo Szatyn zmarszczył czoło a zaraz potem popukał się w nie.
- Czy Ciebie nawiedziły kolorowe ludki, czy inne bananowe istoty? – spytał cicho, odchodząc z Domem kawałek od roześmianych Maggie i Nicka – Przecież nam nie wolno nikogo brać w trasę, rozumiesz znaczenie słów? NIE WOLNO! Pamiętasz, co było ostatnim razem? Bo ja z ledwością, a ta dwójka nie wygląda tak jak tamci, których mieliśmy na pokładzie… To spokojna para, która co prawda parą nie jest, ale nie zmienia faktu, ze ta kobieta i ten mężczyzna… Oj, no wiesz, o co chodzi! – zdenerwował się Szatyn – Nie wolno nam i już. I ja się nie zgadzam!
- Matt! – warknął Dominic – dla mnie tego nie zrobisz? Dla mnie? A jak Cię trzeba przenocować, bo się żrecie z tą Twoją, to wiesz, do kogo uderzać..
- Bo jakby Chris nie miał żony, to bym spał u niego!
- Akurat! – prychnął cicho Anglik – On za spokojny dla Ciebie jest! – syknął, nachylając się w stronę gitarzysty
- Za to Ty masz mózg za daleko od dupy i masz dziwne pomysły!
- Czemu szepczecie?? – Maggie wyrosła między mężczyznami, obejmując ich w pasie – Co knujemy? Zabijemy kogoś? – zmrużyła oczy i z miną gangstera patrzyła to na Dominica, to na Matta, którzy z każdym jej słowem mieli coraz bardziej zaskoczone miny – No dobra! Jak nie to nie! Ale czemu szepczecie?
- Bo Matt się nie chce zgodzić, żebyśmy Was wzięli w trasę – mruknął Dom, spuszczając wzrok i tworząc z ust podkówkę. Nick, który na swoje nieszczęście to usłyszał, o mało nie zakrztusił się zupą. Ocierając twarz z płynu, jeknął:
- To my z Muse w trase mamy jechać?
- Się okazuje że nie.. Czemu, Matt? – spytała Szatynka już całkowicie poważnie
- Ooooostatnim razem konsekwencje ponosiliśmy dłuższy czas..
- Skąd znasz takie trudne słowa? Od kiedy używasz wyrażenia: „konsekwencja”? – prychnął perkusista nieprzyjemnie.
- A teraz się nam Gepardziątko sfochało, ojejej – wykwilił Szatyn, znów doprowadzając przyjaciół do śmiechu – Mieliśmy u siebie kilka… dziewczyn..  A ze po alkoholu różne rzeczy się robiło…
- MASZ DZIECKO? – Krzyknęła Czarnooka, wpatrując się w gitarzystę.
- No nie.. W sumie to byłby nawet lepsze wyjście. No bo, jak my mieliśmy koncert, to one się szlajały gdzieś z kimś.. przynajmniej tak nam mówiła ekipa nasza.. I jedna z nich podłapała coś… Kiłę chyba… - Cisza jaka zapanowała po ostatnich słowach, wręcz dzwoniła w uszach. Rodzice Szatynki z przerażeniem patrzyli na muzyków, Nick zastygł z łyżką, zmierzającą do ust, a Maggie patrzyła to na gitarzystę, to na perkusistę.
- Ale wiesz, o co teraz spytam? – Maggie nie cofnęła się od mężczyzn, mimo podświadomej chęci – Matt?
- Na kilka dni zrobiliśmy sobie wolne – wątek podjął Dominic – Sonia zrobiła badania, wyszło, ze to owszem jest kiła, którą nasza koleżanka odziedziczyła po swojej matce, a która się ujawniła dopiero wtedy. My też oczywiście się przebadaliśmy. Jesteśmy czyści.
- Maggie, to nie chodzi o nas, bo gdyby to od nas, ale tylko od nas zależało, nie ma problemu, widze, że Dom aż się pali, żebyś jechała z nami, ale chodzi o Górę.. – mruknął – Chociaż… - dodał, a Dom, momentalnie poderwał głowę w górę, bez słów dziękując każdej gwiezdnej konstelacji za rozgarniecie frontmana – Zrobimy tak. My zagrozimy fochem, Dom tupnie nóżką a Chris warknie na szefostwo i niewykluczone, ze zgodza się tylko na Wyspy.. W końcu nasze tournee trzeba od czegoś zacząć – mrugnął do Szatynki – Wchodzicie w to?
- Ja tak! – wrzasnął Nick, podbiegając do muzyków i przyjaciółki
- Ja też się zgadzam, ale nie chce, żebyście mieli jakieś kłopoty, możemy przyjechać raz czy dwa razy… No to dla waszego dobra – dodała, widząc minę Howarda, który mimo wszystko kiwnął głową. Całe towarzystwo po tej wymianie zdań zasiadło w jadalni
Po wesołym i niesamowicie głośnym posiłku, rodzice Maggie udali się na długi, wieczorny spacer, zostawiając czwórkę przyjaciół samych. Muzycy, rozłożeni na kanapach, wsłuchiwali się w mini koncert, jaki Maggie urządziła na swoim fortepianie. Grając jeden ze swoich ulubionych utworów, opowiadający oczywiście o nieszczęśliwej miłości, Szatynka przeniosła się do zupełnie innego świata. Palce same tańczyły na czarno-białych klawiszach, a spokojne dźwięki wywoływały uśmiech na twarzach słuchaczy. Kiedy utwór się skończył, przez moment nikt nie chciał się odezwać, w obawie przed zniszczeniem magii, jaka nagle zapanowała w salonie. Bellamy bez słowa usiadł obok Czarnookiej i uśmiechnął się nieśmiało
- Mogę teraz ja? Obiecuję, ze Ci się spodoba – rzekł cicho, po czym zagrał najpiękniejszy według Maggie utwór „you rase me up”. Dziewczyna z zafascynowaniem obserwowała początkowo dłonie Anglika, by później zamknąć oczy i rozmarzyć się. Kiedy Matt skończył, otworzyła oczy i otarła je.
- No.. Powiem Ci, ze jesteś pierwszym facetem, który tak szczerze wzruszył tą złośnicę – rzekł wesoło Nick, obserwując cała sytuację. Maggie zarumieniła się nieco.
- Nauczysz mnie? – spytała z nadzieją wyczekując odpowiedzi, jednak szatyn tylko pokręcił głową – dlaczego?
- Bo znam kogoś, kto może Cię nauczyć lepiej ode mnie – zerknął w stronę blondyna, który wyszczerzył się do Brytyjki, która uniosła oczy do sufitu.
- No dobra, a teraz Wy – wskazała na muzyków – idziecie do sypialni dla gości, a Ty Nick śpisz na podłodze u mnie, albo na kanapie, na widok, której Piegus ochoczo kiwnął głową.
- To.. My mamy spać razem? – Dominic uniósł brwi i z niedowierzaniem patrzył na Szatynkę.
- A.. to problem?
- Nie ma takiej opcji! – krzyknęli jednocześnie.
- No to Tobie, królewiczu zostaje albo spanie na stojąco, albo podłoga w salonie.
- A nie mogę u Ciebie w pokoju? No co! Nickowi proponowałaś – zaperzył się perkusista
- Ale z nim się znam.. długo, a nie wiem, czy nie wstaniesz w nocy i nie zaszlachtujesz mnie nożem, który może ukrywasz w jednej z tych Twoich panterkowych koszul – wzruszyła ramionami dziewczyna, udając, ze nie słyszy chichotu Matta.
- Czyli wolisz, zeby zabił mnie? – Bellamy po chwili zrozumiał słowa Brytyjki, uspokoił się i groźnie wpatrywał w Czarnooką.
- No.. z dwojga złego..
- Kurwa. Już mnie denerwujecie – Piegus stanął w samym salonu, biorąc się pod boki – Ty! – wskazał na szatyna – bierzesz ostatni wolny pokój, a wy śpicie razem i bez dyskusji! – zakończył zdanie głośniej niż powinien. Doskonale wiedział, ze ta sprzeczka mogłaby być ciągnięta przez swoją przyjaciółkę do późnych godzin nocnych, a znając już trochę Matta, wiedział, że muzyk też łatwo nie odstąpiłby od swojego zdania – Na co czekacie?! WYNOCHA SPAĆ! – wrzasnął, a cała trójka w popłochu rzuciła się w stronę schodów – Będą mnie denerwować. Uparte Brytole – szepnął do siebie i z cwanym uśmiechem udał się do łazienki, by kilkanaście minut później, przykryć kocem i usnąć.
Tym czasem na górze, cała trójka stanęła naprzeciwko siebie z zakłopotanymi minami. Maggie nieco śmieszyła i krępowała nieco cała sytuacja. Upór Matta był wręcz rozkoszny, ale wizja dzielenia jednego pokoju z muzykiem, któremu oczy błyszczały przy każdym uśmiechu, czy spojrzeniu na nią… nieco przerażały. „A jeśli faktycznie coś mi zrobi? – myślała. Spojrzała ukradkiem na Dominica. „Nie no.. popadam w paranoje”
- Dobra, to tamten pokój- wskazała Mattowi, który uśmiechnął się szeroko, po czym odwrócił i zaczął.. śpiewać Oh happy day, wyginając przy tym się w czymś, co zapewne miało być tańcem. Kiedy zamknęły się za nim drzwi sypialni, Dom i Maggie spojrzeli na siebie.
- Powiedzmy, ze tego nie widzieliśmy, ok.?  - spytał
- Zgadzam się.
Weszli do sypialni dziewczyny. Przygotowanie posłania dla perkusisty zajęło im kilka minut, jakie spedzili w ciszy.
- Gniewasz się? – spytał po kolejnej minucie Dom, siadając przy Czarnookiej, na jej dużym łóżku – nie odezwałaś się do mnie ani słowem. Co zrobiłem źle?
- Nic. Mnie jest.. no Troche.. ja… no… ah kurde! Zachowuje się jak nastolatka! – wybuchła Brytyjka, oblewając się rumieńcem. – Zaraz się ze wstydu rozpłacze – dodała gorzko. W istocie, świadomość, że podoba się Domowi, nie pomagała. Czuła się, jakby była pod obstrzałem tysięcy oczu. A to był tylko jeden mężczyzna, jedna para niebiesko-szarych oczu.. „Które tak cholernie się teraz błyszczą!” – Nie no.. już, już jest ok. Przepraszam Cię, po prostu mi nieco wstyd, bo jak dotąd tylko Nick stacjonował w tym pokoju…
- A Twój chłopak? – dopytywał ciekawsko blondyn – nie spędzał tu nocy?
- A co Cie… Ah.. w sumie.. Spędzał tu tylko te kilka godzin, nigdy nie zostawał do rana a w dodatku wymykał się przez okno, jak jakiś Romeo dla ubogich – pokręciła głową Szatynka ze smiechem – ale tak, żeby zjeść kolacje i spać u mnie to nie. Anglika rozczulił ten widok – mała, drobna kobieta, poczerwieniała i wyjawiajaca mu swe sekrety.
- Wiesz.. tak na dobrą sprawę to teraz Liz i Tom też nie wiedzą, ze śpię tu, chociaż po tym, jak twoja mama nazwała mnie synem, to chyba mogę, nie? – szturchnął lekko dziewczynę, by rozluźnić nieco sytuacje. Udało się i po chwili, para czarnych oczu wpatrywała się w jego. Jak dla niego, to mogli tak siedzieć przez całą noc. Mógł się poddać i utonąć w głębi tych oczu, które zawładnęły nim podczas ich początkowych spotkań. Jeszcze kilka lat wstecz, doprowadziłby do sytuacji jak ta, podczas której pocałowałby siedzącą obok dziewczynę. Jednak teraz zdobył się tylko na pogłaskanie ciepłego policzka Maggie i z uśmiechem udał się do łazienki. Czarnooka otrząsnęła się z… no właśnie… Trans? „ta cholera mnie zahipnotyzowała!” – przeszło jej przez myśl. Położyła się na łóżku, wpatrując w sufit. Nie roztrząsała tego, co właśnie się stało, a może tego, co się nie stało… W głowie Brytyjki na raz pojawiło się tysiące myśli, które postanowiła wyciszyć.. Przynajmniej na jakiś czas. Kilka minut później drzwi łazienki się otworzyły, a Maggie w ostatniej chwili zapanowała nad parsknieciem śmiechem, na widok kolorowych spodenek Howarda.
- Gustowne – wskazała, nabierając głęboko powietrza i ostatecznie się uspakajając
- No dzięki Niebiosom, chociaż Ty się nie roześmiałaś! – sapnął z ulgą blondyn, wycierając wilgotne jeszcze włosy – taka… moja pidżama – roześmiał się serdecznie, włączając wieżę, i kładac się na przygotowanym wcześniej materacu, podczas, gdy Maggie brała szybki prysznic. Na widok krótkich szortów przyjaciółki zagwizdał wesoło – Nie mroź mnie wzrokiem, masz takie ładne nogi!  Co, wolałabyś się zamienić?
- Zdecydowanie dwa chude drewienka, jak Twoje, mi nie odpowiadają – zaśmiała się tylko, po czym zgasiła światło. Przez moment miała wrażenie, że w pokoju zapanowało napięcie, które unosiło się w powietrzu do samego rana.. Anglicy opowiadając sobie przeróżne historie, poprzez ciemność spoglądali w swoją stronę. W końcu po 2 godzinach śmiechów, Dom skapitulował. Zasnął w mgnieniu oka.

Wysoki pisk, wyrwał nagle Szatynkę ze snu. Zupełnie zapominając, ze pod jej łóżkiem śpi perkusista, zerwała się, by po chwili upaść na odsłonięty tors mężczyzny, który odruchowo przycisnął Szatynkę do siebie. A sekundę później się obudził. Mrużąc oczy, wsłuchał się w ten nienaturalny, wysoki dźwięk, który podziałał na oboje, niczym kubeł zimnej wody. Zerwali się z ziemi, biegnąc w stronę pisku, jaki dochodził z sypialni Matta. Dom z impetem pchnął drzwi i zapalił światło, osłaniając Czarnooką i jej rodziców, którzy również znaleźli się przy drzwiach…Ich oczom ukazał się Matt, stojący na szafce nocnej, biały na twarzy, ze wzrokiem utkwionym w rogu sypialni, w której widział pająka.
- Ma arachnofobie – szepnął blondyn, po czym bez słowa wyrzucił stworzenie przez okno. Podszedł do całej sytuacji bardzo poważnie, za co zapewne Bellamy był mu wdzięczny. Dom pomógł przyjacielowi zejść z mebla i rzekł kilka słów, które usłyszał tylko gitarzysta. Z wciąż przyspieszonym oddechem Maggie przypatrywała się tej osobliwej scenie. Dwóch dorosłych mężczyzn, którzy znają się prawie całe życie i którzy zapewne w najgorszej sytuacji stanęliby w swojej obronie. Podziwiała taką przyjaźń. Prawdziwą. Braterską. Matt, już w łóżku, przeprosił za zamieszanie i panikę, ale wyjaśnił, ze jego lęk przed pająkami, już dawno przekroczył normę i na widok pajęczaka wpada dosłownie w popłoch. Rodzice Brytyjki kiwnęli tylko głowami, nie komentując całego zdarzenia, po czym udali się do swojej sypialni.
- Na pewno wszystko ok.? Mamy tu zostać? – spytała zaniepokojona Czarnooka, starając się nie patrzeć na Howarda, który wyprostował się dumnie po użyciu sformułowania „my” przez nia.
- Naprawde nic mi nie jest. To tak nagle, jak się pojawia, tak nagle znika, przepraszam Was – jęknąl żałośnie – Maggie, może jak już będziesz tym światowej sławy psychologiem, to poddasz mnie jakiejś terapii czy coś, żebym się tego dziadostwa nie bał?
- Pomyśle, a teraz śpij, jeszcze nie ma czwartej – rzekła, po czym wraz z Domem udali się do sypialni. – Dom? – spytała już ze swojego łóżka.
- Hmm?
- Ile Wy się już znacie?
- Niecałe dwadzieścia lat – lekki ton blondyna wywołał u Brytyjki śmiech – a wy z Nickiem?
- jakieś.. 17 lat.. Poznaliśmy się w piaskownicy. Zabrałam mu łopatkę, to on mnie zdzielił foremką, ja jego wiaderkiem i tak się zaczeła ta nasza dziwna przyjaźń – zachichotała
- Tyle lat i nic między Wami nie ma? Znaczy o ile mi wolno spytać..
- Wolno, wolno. Rozmawialiśmy o tym. Nawet raz poszliśmy na coś jak randka.. ale trwało to niecała godzine, podczas której zachowywaliśmy się dziwnie… Stwierdziliśmy, ze gdyby coś miało być, to by już dawno było. A ze nie ma.. Poza tym.. Traktujemy siebie jak rodzeństwo. Tak samo się kłócimy, bijemy, wiemy o sobie wszystko. Wy chyba też?
- Oj tak… Niekiedy załuje, ze wiem rzeczy, o których ludzie nie mają pojęcia.. Np.. wiem jak Matt wygląda na kacu.. A to tylko malutkie preludium do tego wszystkiego – rzekł, kładąc się na wznak – ej.. ten materac już nie ma powietrza… - W istocie od ładnej godziny, blondyn leżał na samej podłodze. Chwila ciszy i…
- No to chodź – usłyszał i aż podniósł głowe ze zdziwieniem – nie gap się, tylko zabieraj kołdrę i chodź spać na łóżko – dodała już zimniej dziewczyna. Grzecznie wykonał polecenie i po chwili rozkoszował się zapachem frezji, jakim pachniała Czarnooka. Wpatrywali się przez chwilę w siebie, po czym każde odwróciło się w inną stronę, zapadając w sen…

Leżąc na wznak, Dom otworzył oczy. Początkowo nie wiedział gdzie jest, i dlaczego jest mu tak… błogo? Uniósł nieco głowę i spojrzał na Maggie, która spała na jego odsłoniętej piersi. Bojąc się choćby ruszyć ręką, która obejmowała Czarnooką w pasie, Howard zaśmiał się cicho „no to się ze mną przespałaś” – pomyślał i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Cierpliwie czekał, aż jego towarzyszka się obudzi, co nastąpiło dwie godziny później.

Brytyjka z wciąż zamkniętymi oczami, usłyszała bicie serca. Początkowo stwierdziła, ze to wszystko sen, ale później poczuła, jak ciepła klatka piersiowa unosi się przy każdym wdechu. Otworzyła oczy i uniosła nieco głowę, z zaskoczeniem patrząc na uśmiechniętego perkusistę. Przez dobrą minutę próbowała poskładać zdarzenia z nocy, rozglądając się po pokoju, a później zauważyła swoją kołdrę na podłodze… Wskazała na nią, a Dominic głośno się roześmiał.
- Spokojnie, spokojnie, możesz już mówić. Strasznie kopiesz w nocy – stwierdził, a Szatynka momentalnie zbladła – ale spokojnie, mnie się nie oberwało, tylko Twojej kołdrze. A potem wślizgnęłaś się pod moją. Czego Ci za złe nie mam – mrugnął wesoło do Maggie, która otrząsnęła się chyba z szoku i wstydu, bo zmarszczyła nieco brwi, zastanawiając się nad tym, co własnie usłyszała.
- Ale na pewno Ciebie nie kopnęłam?
- Na bank, poza tym, ja też się rzucam ponoć po łóżku, tak słyszałem od Matta..
- Dobra! nie chce wiedzieć nic wiecej – zaśmiała się Brytyjka, rozcierając zaspaną twarz – chodźmy na jakieś śniadanie czy coś – zaproponowała i spojrzała w stronę drzwi do łazienki. Blondyn z chytrym uśmieszkiem, jednocześnie z Maggie rzucili się w stronę drzwi, popychając siebie, łaskocząc i smiejąc. Ostatecznie zwyciężyła Czarnooka, która zatrzasnęła drzwi tuż przed nosem muzykowi – Druga jest na dole! – Krzyknęła, odkręcając wodę, by zagłuszyć jęki Howarda.
Kilkanaście minut później  cała czwórka zasiadła przy stole, co rusz wdychając piękne zapachy, jakie dochodziło z kuchni.
- Mama Liz ma dzis dobry humor – uśmiechnąl się rudowłosy z rozmarzeniem – czuję bekon.. i tosty… Kocham, jak mama Liz ma dobry humor..
Muzycy roześmiali się głośno, a Maggie sprawdziła maila. Tak jak podejrzewała wiadomość o jej przyjeździe rozeszła się w mgnieniu oka, dlatego też odczytała kilka wiadomości z zaproszeniem na imprezy, czy wyjścia. Przy jednym wzięła głęboki wdech.
- Nie wierze… - szepnęła, otwierając szerzej oczy – Ja nie wierze w to co czytam…
- A cooo? – spytał Nick, przypatrując się przyjaciółce.
- Kelvin!
- Ło! To ja też nie wierze, pokaż – nakazał, a po chwili, widząc, ze Szatynka nie kłamie, cicho zagwizdał – No proszę.. – pokiwał głową z uznaniem.
- Ale wy pamiętacie, ze tu jesteśmy? – spytał Matt z miną niewiniątka.
- A prawda. Osobnik o imieniu Kelvin, jak dla mnie bezmózgi mięśniak, w którym kochały się wszystkie laski, wiecie… Kapitan drużyny itd. I nagle idzie na randkę z Maggie! – wykrzyczał z szerokim uśmiechem, na co Dominic, o mało nie zadławił się kawą. Nick zmarszczył nieco brwi, patrząc na perkusistę, później na Szatynkę, lecz nie spytał o to co właśnie przyszło mu na myśl, za to powrócił do tematu mięśniaka – Idziesz? – dopytywał Szatynke, która z szatańskim uśmiechem wpatrywała się w ekran telefonu.
- Idę.. Oj jak ja ide…
- Wiecie, kiedyś oglądąłem taką bajkę – zaczał Szatyn, zwracając na siebie nawet uwagę mamy Liz – i tam była taka czarownica.. To chyba była „Śpiąca królewna”..
- Nie.. Ja Cię błagam.. Tylko nie ta historia z Maleficent – jęknął Dom, kładąc głowę na blat stołu.
- Z kim? – spytali jednoczesnie Nick i Maggie.
-Nie psuj opowieści ignorancie – fuknął gitarzysta – to, ze ty jesteś taki super i nie boisz się niczego… No ale wracając.. No i w tej bajce była taka czarownica.. wiecie.. Rogi, zielona cera, makabra jakaś.. I ona mnie przerażała. Ba! Ona mnie do dziś przeraża.. Zmierzam do tego, ze Ty – wskazał na Czarnooką – powiedziałaś to, że idziesz w taki sposób, że … zacząłem się Ciebie bać…
- I słusznie.. Powinieneś. Bo dziś zamierzam pobyć na moment taką czarownicą i upokorzyć pewnego faceta – mruknęła jadowicie, mrużąc oczy. Wpatrując się w kominek przypomniała sobie kilka gorzkich chwil, jakie od rzeczonego Kelvina doświadczyła w szkole…

Klasy początkowe. Jako Jedna z nielicznych dziewcząt w klasie, Maggie trzymała się na uboczu. Nie była rozchwytywana, popularna, jak jej klasowe znajome. „Nikt nie zwraca uwagi na krasnala, który nie wyrósł od ziemi” – takie uszczypliwe uwagi słyszała na swój temat nie raz. Nie przejmowała się jednak. Radziła sobie z tym wszystkim nieźle, bez reszty oddając się temu, co powinna – nauce. Jednak i ona, nie mogła oprzeć się klasycznej urodzie Kelvina Brighte’a – mistrza w judo, oraz kapitana, szkolnej drużyny siatkówki. Chłopak o prawie złotych włosach, przywodził na myśl osiłka rodem z amerykańskiej komedii romantycznej, a nie zwykłego, angielskiego chłopca. Pewnego dnia, Szatynka wzięła się na odwagę i chciała zagadnąć chłopca, tuż przed lekcją. Kiedy do niego podeszła, Brighte zmierzył ją z góry na dół po czym bezczelnie zaśmiał jej się w twarz. Zatrzasnął szafkę i oparł się o nią, wpatrując w Maggie.
-Nie sądzisz chyba, że coś zdziałasz – zakpił – Spójrz na siebie. Jesteś pośmiewiskiem całej szkoły. Typowe brzydkie, paskudne kaczątko, bez szans na wyrośnięcie na białego, pięknego łabędzia. Odpuść sobie i nie patrz na mnie tak jak teraz. Niedobrze i na Twój widok – warknął, po czym oddalił się od dziewczyny, która ostatkiem sił powstrzymywała łzy.
Na drugi dzień w całej szkole widziała swoje zdjęcie z dopiskiem „Karłom mówimy nie”…

- Kończymy retrospekcję, siostro! Zaraz rozwalisz ten telefon – usłyszała Nicka, który trzymał ją za ramiona, lekko potrząsając. W istocie, z cała siłą zgniatała swój nowy telefon. Szatynka zamrugała kilka razy.
- Mój drogi.. dziś odpowiemy chamstwem na chamstwo. Masz to nagranie? – uniosła brew z nieprzyjemnym uśmiechem. Piegus tylko kiwnął głową. Cofnął się o krok. Tak, jak podejrzewał, Maggie miała od dłuższego czasu plan na ośmieszenie tępego osiłka. Podziwiał ja w tej chwili, i równocześnie się jej bał.
Kilka miesięcy wcześniej, dobry znajomy Szatynki złapał Kelvina w męskiej toalecie, otoczonym przez grupkę dresów, którzy w bardzo obrazowy sposób, zaznajamiali złotowłosego z budową muszli toaletowej, wypełnionej dosyć nieprzyjemną, cuchnącą, żółtawą.. substancją. „Takie nagranie w tym momencie jest dla Maggie cenniejsze od jej własnego życia.”- przeszło przez myśl Brytyjczykowi, który wyszczerzył się do przyjaciółki. Dziewczyna, po zjedzonym szybko śniadaniu udała się na mały spacer, dopracowując każdy, najdrobniejszy szczegół swojego makabrycznego planu.
W tym czasie Nick opowiedział o wzlotach i upadkach jakie przeżywała czarnooka w szkole. Muzycy byli w szoku..
- Jak.. – mruczał Dom – Jak można pastwić się nad kimś takim?!
- Wiesz, ze dzieciaki są okrutne, a ile razy śmiali się z nas.. – przypomniał mu Matt
- No ok., ale my to my, zlewamy takie komentarze, poza tym byliśmy my i Chris. Zawsze to lepiej się trzymać razem, nie? A ona? Sama. Bez nikogo przychylnego w klasie, otoczona przez bandę wyliniałych kretynów…
- Nie bój, nie bój – przerwał mu piegus – zahartowało ją tak, że teraz musi się coś naprawde poważnego stać, żeby ja to ruszyło. Poza tym. Osiągnęła swój cel – wskazał na schodzącą właśnie Maggie w stroju i makijażu, w jakim miała zaprezentować się za kilka godzin dawnemu znajomemu. Z tym, ze to nie była do końca Maggie. Czarna, obcisła sukienka przed kolano, marszczyła się na biuście, przykuwając wzrok, Wysokie szpilki dodawały nieznajomej dziewczynie drapieżności i tak wielkiego sexapilu, że mężczyzn z wrażenia zatkało. Ale najlepsze były jej oczy… Czarne jak smoła, na co dzień, dziś otoczone długimi, doklejanymi rzęsami, czarnym jak noc cieniem. Włosy, zazwyczaj rozpuszczone, lekko falowane, teraz były zaczesane w gruby warkocz, jaki spoczywał na prawym ramieniu kobiety. Nieznajoma Maggie, okręciła się, ukazując swój efekt w całek krasie. Nick gwizdnął, ściągając Anglików na ziemię.
- No. Teraz to z miejsca będzie chciał się rzucić na Ciebie – pokiwał z uznaniem głowa i przybił piątkę przyjaciółce. – a ty mu wtedy szpile i kopa .. Ależ ja chce to widzieć – jęknął, patrząc błagalnie, jednak Maggie pokiwała tylko głową.
- Nie tak się umawialiśmy, wiesz o tym.
- M..maggie? – wyjąkał Dom, podchodząc bliżej – to ty?
- W pewnym sensie. Pamiętasz, jak Nick uprzedzał Cię przed moja mroczną stroną? Oto ona.- zasmiała się Szatynka – Lepiej, jeśli nigdy nie ujrzysz mnie takiej w wydaniu „Specjalnie dla Ciebie” – mrugnęła, a Blondyn poczuł lekki ucisk gdzieś w środku – No to ide. Muszę zadzwonić jeszcze w kilka miejsc.  Będę… Jak wrócę – uśmiechnęła się, już „swoim” uśmiechem i wyszła, trzaskając drzwiami.
Na miejsce spotkania dotarła punktualnie. Wybrała dużą, tłoczna, najpopularniejszą restaurację w mieście. Wielu studentów.. Bardzo wielu znajomych osób i ona, nerwowo poprawiając sukienkę. Bała się, czy wszystko, co przygotowała wypali. Ale zdawała sobie również sprawę, ze zaszła już za daleko… Kilka minut po 8 zauważyła Kelvina. Poza tym, ze stał się jeszcze szerszy w ramionach, nie zmienił się wcale. Kiedy zobaczył Maggie, zrobił zdezorientowaną minę. Szatynka już wiedziała, ze ma go w garści. Że ten złoty chłopiec od teraz będzie jeść jej z ręki. Umiejętnie posługiwała się mową ciała, zachęcając Brighte’a do okazania nieco więcej uwagi. Udało się. Osiłek co rusz sypał tanimi komplementami, na które, jak przystało, chichotała i uśmiechała się głupkowato. Kiedy Nadeszła godzina 0, a Maggie poczuła dużą, spoconą dłoń na swoim kolanie, uśmiechnęła się tylko zalotnie, mimo, ze cała sobą powstrzymała odruch wymiotny, i zaśmiała się nieco głośniej, niż wypadało. Był to znak dla Alexa, informatyka, który dorabiał sobie jako Dj w owej restauracji. Najpierw wysunął się ogromny ekran, by sekundę później wyświetlić kilkakrotnie ośmieszający osiłka film. Kilka zbliżeń na mokrą od paskudnej cieczy twarz na filmie i obecne zdjęcie z ogromnym napisem „KARŁY MÓWIĄ STANOWCZE „NIE” ZŁOTOWŁOSYM FRAJEROM”. Maggie z najbardziej mściwym uśmiechem na jaki było ją stać, ze spokojem wpatrywała się w mieniacą się potem twarz Kelvina. Kiedy osiłek skojarzył fakty, zaczał czerwienieć, wykrzykując najbardziej sprośne i niecenzuralne rzeczy, na jakie go było stać…
- I Ty będziesz psychologiem? – ryknął, nie panując już nad sobą. W całej restauracji panowała idealna cisza. Ludzie po obejrzeniu filmiku zaczęli wytykać złotowłosego palcami, doprowadzając go do jeszcze większej furii – nikogo to nie rusza!! Nikt się niemieje! To siebie ośmieszyłaś! Ty łatwa, prosta, tania kurwo!! – Przy ostatnim zdaniu, Maggie leniwie spojrzała na ryczącego na nią mężczyznę, jak dotychczas wpatrywała się w Alexa, który wręcz płakał ze śmiechu .
- O nie, mój drogi.. – wstała, równając się z mężczyzną – Ruszyło Ciebie, a to chciałam osiągnąć. I nie ośmieszyłam siebie. Nie dostrzegłam tam w ogóle swojej osoby. Jesteś za to Ty, może chcesz jeszcze raz? – spytała niewinnie, dajac znać Alexowi na powtórkę filmiku – Poza tym.. – dodała z kamienną twarzą – Wyzwiesz mnie od tanich i łatwych, ale to wszystko na co Cię stać. Twój cały zasób słownictwa kończy się na tych kilku wyrażeniach. Chcesz, żeby się zaczeli śmiać? Proszę bardzo – rzekła, po czym cała zawartość swojego kieliszka wylała za spodnie Kelvina– mężczyzna stał, jak sparaliżowany. Nie spodziewając się takiego zakończenia randki. – Rada na przyszłość – rzekła Maggie, a Blondynowi zimny dreszcz przebiegł po plecach – nie zaczynaj ze mną. Nigdy wiecej. Masz nauczkę, a Was proszę – zwróciła się do młodych studentów, którzy wszystko nagrywali na swoje telefony – nie dajcie mu zapomnieć o tym. Żegnaj Kelvin – uśmiechnęła się zimno, po czym powoli zmierzyła do drzwi. Kiedy była już przy nich, usłyszała głośne brawa. Odwróciła się, wpatrując w źródło oklasków. Jak podejrzewała Nick, Dominic i Matt siedzieli w kąciku, wiwatując na jej cześć. Po chwili cała restauracja wybuchał głośnymi owacjami specjalnie dla niej…
Wrócili do domu późno. Maggie, niosąc szpilki w dłoniach, z szerokim uśmiechem, rzuciła się na swoje łóżko. Niewidzialna bariera miedzy nią i Howardem zniknęła bezpowrotnie ubiegłej nocy, przez co perkusista nie spojrzał nawet na podłogę, kładąc się obok Szatynki.
- To było… niesamowite – pochwalił. – Ale fakt.. Nie chciałbym, żebyś zrobiła coś takiego mnie…
- Na taką zemstę trzeba sobie zasłużyć – zasmiała się dziewczyna, wpatrując się w błyszczące oczy mężczyzny.- idę to z siebie zmyć…- Pół godziny później, umyta, bez śladu tego przerażającego makijażu położyła się na powrót obok Doma. Nie potrzebowała słów. Nie chciała ich. Wiedziała, ze on również. Pogłaskał Maggie po policzku i delikatnie pocałował. Spojrzała na blondyna ostrzegawczo. – Wstrzymaj wodze. Nie myśl, ze wpuszczając Cię do łożka, dopuszczę Cię do siebie – szepnęła, majac usta, zaledwie centymetry od ust perkusisty, by następnie wpić się w nie z calą mocą. Uścisk trwał dłuższą chwilę, przerwał je Bellamy, w panice wchodząc do pokoju.
- Dom! – krzyknął – nie zdziwił się, widząc w jakiej pozycji zastał przyjaciela – Wstawaj, wyjeżdżamy! – przerażenie w głosie przyjaciela, zastanowiło blondyna, który nie wypuszczając Szatynki z objęć uniósł głowę, w napięciu oczekując na dalszy ciąg.
- Dowiem się wreszcie co się dzieje?
- Chris jest w szpitalu… Na Izbie.. Na operacji.. No kurwa! – wykrzyczał gitarzysta, w panice chodząc od okna do drzwi, mówiąc coś do siebie. Czarnooka znalazła się tuż przy nim, wymierzając mu mocny policzek, po którym Bellamy otrzeźwiał nieco.
- Mów – nakazała.
- Dzwoniła matka Chrisa. Podczas kolacji, napił się wina. Dosłownie łyk. Zwrócił posiłek. A potem rzygał krwią… Dzieciaki przerażone, Kelly ledwo się trzyma, a jego operują. Jest źle – rzekł cicho – Lot mamy stąd za niecała godzinę – rzekł nie do perkusisty, lecz do Maggie, która kiwnęła tylko głową. Dziesięć minut później odwoziła muzyków na Lotnisko KIDLINGTON. Krótki uścisk z Mattem i nieco dłuższy z Dominicem…
- Przepraszam.. ze tak wyszło – szepnął jej – za pocałunek nie przepraszam - dodał
- Nie bądź głupi. Nie Twoja wina. Ja też nie przepraszam za tamto. A teraz leć. Dajcie znać! – krzyknęła, wpatrując się w dwie, wysokie, szczupłe postaci, zmierzające w szybkim tempie do samolotu…
Wróciła do domu i usiadła obok Piegusa, który objął ją tylko.
- Pocałował mnie, wiesz? – pochwaliła się cicho
- A tak się wzbraniałaś… Faceta wzięło. No i o mało nie padł z wrażenia jak Cię zobaczył. Nie ważne, ze bardziej się bał, niż podziwiał. Maggie?
- Hm?
- Możesz coś zrobić dla mnie? Spróbuj. Choć raz zaryzykuj. Dominic szaleje na Twoim punkcie…
- Najgorsze jest to, ze ja na niego też… - szepnęła i uśmiechnęła się lekko – zobaczymy…


2 komentarze:

  1. "- Za to Ty masz mózg za daleko od dupy i masz dziwne pomysły!" NAJLEPSZY TEKST EWER!
    Poza tym zemsta Maggie bardzo udana, lubię gościówę :D. Ale Dominic... On jest takie słodki w tym całym szaleństwie do głównej bohaterki.. Nick ma racje, powinni spróbować. MUSZĄ. :))

    OdpowiedzUsuń
  2. "odwrócił i zaczął.. śpiewać Oh happy day, wyginając przy tym się w czymś, co zapewne miało być tańcem."
    wyobraziłam to sobie i pomarłam xd

    OdpowiedzUsuń