niedziela, 26 sierpnia 2012

VII


Maggie mogła, co prawda wziąć taksówkę i podjechać pod sam dom, który rodzice nazywali „gościnnym zakątkiem”, jednak wolała przejść kilka przecznic na London Road, gdzie znajdowała się jedna z licznych kamienic. Tom i Liz Gold ukochali sobie to magiczne miejsce. Dwa piętra ich mieszkania, duży salon z kominkiem, trzy sypialnie, malutki gabinecik, spiżarnia, dwie łazienki oraz bardzo duża kuchnia.. Wszystko to utrzymane w bieli, lub beżu z jasnymi, drewnianymi meblami, gościom, pozwalało w mgnieniu oka poczuć się jak u siebie. Dodatkowo optymizm, ciepły uśmiech i zawsze dobra rada płynąca od gospodarzy potęgowała to odczucie. Dom Państwa Gold od zawsze był pełen ludzi – a to bliscy przyjaciele lub rodzina, współpracownicy rodziców Maggie, czy w końcu Nick, który przed wyjazdem do Londynu pomieszkiwał kątem, kiedy nie dogadywał się z własną matką. Szatynka przemierzała kolejne ulice w zamyśleniu. Nie bała się tego, co zastanie w domu: tej ciszy i napietej atmosfery, bardziej stresowała ją rozmowa jaką będzie musiała przeprowadzić z rodzicami. Tuz przed swoją ulicą, zaczepiła czarnooką, wesoła staruszka z liliowymi włosami
- Maggie! – krzyknęła i szybkim krokiem zmierzyła do zaskoczonej Szatynki, która początkowo nie poznała Beth Wilson – wieloletniej sąsiadki i swojej pierwszej niani, która od zawsze nazywała „ciocią”
- Ciocia Beth! – uśmiechnęła się dziewczyna, tuląc Starszą Panią – Nie poznałam Pani! Ależ kolor! – pochwaliła – A wie Pani, że lilia to teraz najmodniejszy kolor w Londynie? Królowa, jakby mogła, chodziłaby tylko w liliowych strojach – mrugnęła wesoło do Beth, doprowadzając tym samym do lekkich rumieńców.
- Oh dziecko moje, wiem! Melody, ta nowa fryzjerka robi z włosami takie cuda, ze… zresztą sama zobaczysz, Twoja mama też tam była!
- Taak? – entuzjazm w głosie Szatynki nieco osłabł – to widzę, ze będę mieć niespodziankę – rzekła, po czym zaczęła macać wszystkie kieszenie kurtki i spodni w poszukiwaniu telefonu, który zaczął dzwonić – przepraszam panią, musze odebrać, uśmiechnęła się do „ciotki”, która tylko posłała dziewczynie buziaka i oddaliła się, zapewne szukając kolejnej osoby, do zrobienia reklamy rzeczonej fryzjerce Melody. – Właśnie uratowałeś mnie przed atakiem liliowych włosów Beth – zaśmiała się, odbierając połaczenie od Nicka
- Stara Beth znowu szaleje z farbą? Ja nie rozumiem.. jak osoba w jej wieku może mieć tyle włosów! – Nick ledwo powstrzymywał się przed głośnym wybuchem śmiechu – przecież ona ma.. tak na oko ze 100 lat!
- Dumbledore miał ze 150,  a jaką miał brodę! – krzyknęła w nagłym przypływie wesołości czarnooka – No dobra, co tam? – spytała, opanowując się lekko
- A nic, chciałem spytać czy już dotarłaś, bo tak milczysz, a Dom mi wierci dziurę w brzuchu, bo się martwi…
- WCALE NIE! – usłyszała w tle krzyk Anglika, a później głośny śmiech Matta i Chrisa.
- Dobra dobra! Wiesz.. zaczynasz mnie niepokoić tą zażyłością z Domem, naprawdę się martwie – rzekła Maggie z powagą – co knujesz?
- Niiiic – usłyszała tylko, po czym w słuchawce usłyszała Dominica
- Dotarłaś? Wszystko wporządku? Rozmawiałaś z rodzicami? Czemu nie dałas znaku życia? Wiesz, jak Nick się martwił?
- Zdecydujcie się, który martwił się bardziej – roześmiała się Szatynka – nie rozmawiałam z rodzicami, bo nie weszłam nawet do domu, jak dacie mi szanse, żeby dotrzeć tam, to się wszystko okaże. I powiedz Nickowi, ze mam dla niego orzeszki w piwie!
- A co dla mnie będziesz mieć? – spytał tajemniczo muzyk.
- Jak będziesz grzeczny, to podzielę paczkę na was dwóch – rzekła i znów się roześmiała – daj mi Matta – poprosiła.
- Chcesz gadać z gościem, który ma dziewczynę, a nie z kimś kto jest singlem? Kobiety…
- Jak tam piegus? – spytała, kiedy tylko usłyszała wesoły głos Bellamy’ego
- Żyje, troche świruje z Domem, i mogę przysiąc, ze słyszałem, jak się namawiają przeciwko Tobie, ale żyje i chyba ma się dobrze, w każdym razie jeszcze się nie rozczłonkował…
- Jeszcze?
- A.. bo dłuższe przebywanie z Nami tym grozi.. Tego też nie wiedziałaś?? – dopytał z szokiem w głosie – jaki z Ciebie Muser.. naprawdę – Maggie mogła przysiąc, że mężczyzna wymachiwał przy tym swoimi cienkimi rączkami.
- Schowaj gałązki. Nie byłam żadną fanką waszą, ale z każdym dniem lubie was coraz bardziej. A teraz kończe, bo stoję jak jakiś czubek przed własnym domem, utul Grizzliego ode mnie. Pa!
Po zakończonej rozmowie, wciąż z uśmiechem spojrzała na kamienicę, w której spędziła całe życie. Malutki balkonik, jaki wychodził na równie mały ogród, nocne wymykanie się na imprezy, czy koncerty, późniejsze szlabany od rodziców. To wszystko z czasem przybrało miano wspomnień pozytywnych. Maggie wzięła głęboki wdech i pchnęła furtkę. Tuż przed drzwiami odczuła nagle stres. Może nawet tremę. „uspokój się, to żaden test, tylko rozmowa..” – myślała, po czym pchnęła drzwi. W domu panowała cisza.. Niepokojąca cisza. Szatynka odłożyła w holu torbę i zdjęła kurtkę.
- Mamo!
- Maggie? MAGGIE!! – usłyszała swoją matkę, a po chwili tuliła do siebie niższą od siebie kobietę ze złotymi włosami. – Córcia! A co ty tu? Przeciez miałaś być z Nickiem!
- I byłam, ale napisałaś tego sms-a i przyjechałam. Gdzie tata? – spytała, rozglądając się dookoła, czekając, aż wysoki, wąsaty mężczyzna wybiegnie na przywitanie. Jednak wokoło znów pojawiła się nieprzyjemna cisza…
- Bo tata… Się wyprowadził… - szepnęła kobieta, nie patrząc na córkę.
- tata.. Co zrobił?! Mama, idziemy do salonu i szybciutko masz mi opowiedzieć co się stało, tylko bez kantów! – zastrzegła Czarnooka – Wiesz, ze i tak się dowiem!
- To lepiej usiądź – kobiety udały się do salonu i usiadły tuż przed kominkiem – Bo to było… Córcia, mnie tak głupio – zarumieniła się matka Brytyjki – no ale dobrze… w czasie, kiedy Tom pracował dla lotnictwa.. pamiętasz – Szatynka skinęła głową – często wyjeżdżał…
- Proszę Cię… nie chcesz mi chyba powiedzieć, ze na czas, kiedy tata zarabiał na Twoje zakupy i moje ksiązki, Ty… - urwała, robiąc wielkie oczy. Jej matka jednak nie odpowiedziała ani słowem – mamo… to naprawdę… jak mogłaś?!
- Jakbym słyszała Toma.. jesteś prawdziwą córką swego ojca – uśmiechnęła się blado blondynka – ale jestem tu, a ta „zdrada” polegała na kilku kolacjach i dosłownie dwóch nocach wspólnych z .. kimś innym.. A ty byłaś wtedy malutka…
- I to było o dwie noce za dużo.. Chcesz znac moje zdanie? Tata jest tak samo uparty jak ja.. i ciezko go będzie przekonac do powrotu.. Ale wiem o co chcesz spytać. Podaj mi adres… Pojade do niego…
Kilkanaście minut później, odświeżona, w aucie Liz, Maggie jechała do centrum miasta, by spotkać się z ojcem, który wynajmował pokój w jednym z tańszych hoteli. Na widok Szatynki uśmiechnął się wesoło, zaprosił do środka, poczęstował herbatą i rozpoczął rozmowę o wszystkim i o niczym.
- Tata… - zaczęła nieśmiało Brytyjka – wiesz, że trzeba pogadać o tym co się stało. A wiem, co się stało, mama mi powiedziała..
- Więc rozumiesz to, ze nie wrócę do domu… - rzekł cicho Tom Gold. Ton jego głosu zmusił Czarnooką do spojrzenia na ojca. Jeszcze nigdy nie widziała go tak… smutnego..
- Powiedz mi… Potrafisz spac w tym łóżku? – spytała nagle, wpadając na pomysł. Mężczyzna pokręcił głową – Tak myślałam! Jesteście z mama po ślubie ponad 20 lat. Podczas tego czasu, dzieliliście jedno łóżko i teraz… nagle… Masz sam spać… Twój organizm przywykł do czegoś innego. A pamiętaj, że mama jest w domu, była zawsze. Ja rozumiem, że to, co zrobiła było złe i niewłaściwe, ale na Boga, tato! – prawie krzyknęła dziewczyna, wstając nagle z miejsca – chcesz rozwodu? A wyobrażasz sobie życie bez mamy? Bez tego małego Gnoma? Przecież sam ją tak nazywasz! Która inna kobieta zapewni Ci tyle ciepła, będzie dbać o Ciebie tak, jak ona? – spojrzała poważnie w równie czarne oczy jej ojca – No odpowiedz mi… Mama popełniła błąd, za który słono płaci, ale to nie zmienia faktu, ze jest! Nie odeszła..
- Może masz i rację – skinął głową siwiejący mężczyzna – ale.. jak pomyślę sobie, z ktoś inny mógł ją dotykać, całować…
- Ona nie chce nikogo innego, wiesz o tym… - szepnęła tylko, tuląc się w szerokie ramiona Toma. Wiedziała, ze go przekonała. Jeszcze przed wygłoszeniem swoich słów, wiedziała, że Tom odszedł z domu.. dla zasady, by w jakiś sposób ukarać Liz… Wystarczyło tylko poprosić.. Wypowiedzieć kilka naprawdę banalnych słów… - To na ile mam zniknąć? – spytała z lekkim uśmiechem – Córka zostawi wam chatę wolną na…
- powiedzmy wróć rano – roześmiał się ojciec Maggie, po czym w niecałe pół godziny zebrał swoje rzeczy i z mocno bijącym sercem siedział w samochodzie.
- No to… miłego wieczoru i tak dalej! – pomachała ojcu i ruszyła przed siebie. Zastanawiała się, gdzie może spędzić te kilkanaście godzin… Nie chciała jechać do Londynu, chociaż wiedziała, ze w ostateczności to zrobi, Postanowiła jednak odwiedzić znajomych. Została przyjęta niezwykle ciepło i serdecznie Simon, Loise, Amelia i Ron, mieszkający w jednym z licznych akademików, urządzili na cześć Brytyjki małe przyjęcie, które trwało od późnego popołudnia, do wczesnego poranka, dnia następnego. Maggie wróciła do domu pieszo. Wchodząc do kuchni, zastała swoich rodziców, w uroczym uścisku. Zachichotała tylko i opadła na krzesło naprzeciwko.
- O! Córcia! – uśmiechnął się Tom, spoglądając na dziewczynę – ciężka noc, nie? Ale autem nie wróciłaś, mam nadzieję? – spytał, na co Czarnooka tylko pokręciła głową. Alkohol w jej organizmie jeszcze był sporych ilości, skutecznie zawiązując język.
- Jeeest w sentrum – rzekła tylko, po czym podała ojcu kluczyki i dokumenty – I jest sały i zdrowy. Dobranoc Wam – wyszczerzyła się tylko, po czym z lekkim trudem poczłapała do swojej sypialni i wciąż w ubraniu rzuciła się na łóżko.. Ostatnim co usłyszała, był dźwięk telefonu…

Obudził ją szmer na dole… Uniosła nieco głowę, zdając sobie sprawę, że jest w samej bieliźnie, nakryta swoim ulubionym kocem. „Aha.. mama” – przeszło jej przez myśl, po czym wstała i spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się do swojego odbicia: Rozmazany makijaż, wielka szopa na głowie, niewyraźna mina i lekki kac..
- Ale pięknie wyglądasz.. – szepnęła do siebie, po czym udała się do łazienki. Pół godziny później, doprowadzona do całkowitego, jak to określał Nick: „Stanu używalności”, Maggie zeszła na dół, zastając tam..
- NICK! – krzyknęła, robiąc wielkie oczy – O Boże mój, co tu robisz? Przecież..
- Za spokojnie mi było samemu, sądziłem, ze i Tobie, a tu słyszę, ze ledwo co zawitałaś do miasta, robi się dla Ciebie impreze! I mnie nie zaprosiłaś – pokiwał głową, robiąc jednocześnie zawiedzioną minę…
- Ale mam orzeszki?
- A. Wybaczone. Poza tym! Misia Ci przywiozłem z Devon! – rzekł, a chwilę później para chudych ramion tuliła do siebie zaskoczoną Brytyjkę.
- Kościsty ten Twój Miś – jęknęła, kiedy ramiona dopuściły ja do większej ilości powietrza
- Matt, suń swój chudy tyłek, tera ja! – usłyszała nad sobą głos Howarda, który dosłownie sekundę później trzymał jej drobne ciało w swoich objęciach
- Błagam Cię Boże, niech Chris będzie na tyle miły i uściśnie mi tylko dłoń – zaczeła Maggie wesoło, szukając wzrokiem trzeciego z muzyków – Gdzie on? Znowu poluje na niewinnych ludzi za pomocą frisbee? – zaśmiała się lekko.
- Żona mu zakazała jechać – rzekł Bellamy kiwając głowa i biorąc się pod boki – Głodny jestem, co jemy? – spytał, zacierając ręce. Usiadł przy stole w jadalni, trzymając w dłoniach nóż i widelec.
- No patrz.. Wypuścili go z jaskini, to teraz zachowuje się jak jakiś czub… - Dom zorbił taką minę, że Nick z Magie automatycznie rykneli głośnym śmiechem
- Ale wiesz, ze siedzimy w jednej jaskini podczas nagrywania i trasy, więc uważaj co mówisz – rzekł Szatyn wrednie
- Córcia, kolejnych Nick’ów mi przyprowadziłaś – jęknęła Liz, wchodząc do kuchni, i przygotowując dla gości solidną kolację.
- Ile ja właściwie przespałam? – spytała Maggie, marszcząc czoło.
- 11 godzin..
Trzech mężczyzn nabrało głośno powietrza do płuc i zaczęło dusić się ze śmiechu. Szatynka, momentalnie czerwieniejąc, spojrzała gniewnie na matkę i z obrażoną miną, z kubkiem herbaty, usiadła przy ladzie, w kuchni. Ucałowała Nicka, który ciekawsko się jej przyglądał i uśmiechnęła do Doma, który nie odrywał od niej wzroku, od momentu jej wejścia do kuchni.
- Zjesz coś? – usłyszała Toma.
- Wiesz, ze nie… jakoś.. nie mam apetytu – jęknęła, pocierając żołądek.
- Masz, mnie zawsze pomaga – Dom podał dziewczynie kilka tajemniczych pastylek
- Teraz to ja będę mieć mroczne wizje… Dom, co to?
- Spokojnie, Mała, to duża dawka witaminy C, to ta witaminka, która jest w cytrynce – wyszczerzył się Matt.
- Nie bujasz? A jak mnie otrujesz?
- Ja Ciebie? Ciebie w życiu! Prędzej siebie! – uśmiechnął się czarująco Blondyn.
- Synu mój! – wykrzyczała wesoło Liz – Widzisz Tom, jednak komuś ta nasza złośnica się podoba!
- Noo w sumie…
- Nie gadam z Wami! – warknęła Szatynka i bez słowa wyszła do ogrodu. Oddychając rześkim powietrzem, usiadła na ławce. Po chwili pokręciła głową i spojrzała w szeroko otwarte niebiesko-szare oczy. Dziwnym trafem, wiedziała, ze to właśnie Blondyn, nie rudzielec będzie siedział obok. Jednak z każdą chwilą przekonywała się coraz bardziej do niego – nie mam focha, jeśli o to chcesz spytać – rzekła w końcu, zmuszając się do odwrócenia wzroku.
- Wiem.
- Co tu robicie? Myślałam, ze będziecie sprzątać miasto.. czy coś.. taka impreza jak wasza nie zdarza się co dzień – mrugnęła wesoło.
- Wprosiliśmy się.. mamy jeszcze chwilę przed wydaniem nowej płyty, możemy jeszcze sobie pozwolić na to
- Potem wyruszycie w świat, prawda?
- Prawda
- To musi być życie – rozmarzyła się Czarnooka – te wszystkie show, ludzie, ta energia – uśmiechnęła się do swoich myśli – Dom? A myślisz, ze mógłbyś załatwić mi i Rudemu i jeszcze jednej osobie po bilecie?
- My was możemy w trasę wziąć! – zaoferował poważnie, wpatrując się w dziewczynę płonącym wzrokiem – Pytanie tylko.. Czy chciałabyś…
- Dlaczego?
- Bo mamy kilka miejsc wolnych i..
- Nie, nie.. Dlaczego mnie to proponujesz? – ton głosu dziewczyny zmusił blondyna do zakończenia żartu
- Musze to mówić? – Maggie kiwnęła głową – bo mnie zaczarowałaś, jak nikt jeszcze nigdy. A skoro mam się bardzo mocno starać, to chciałbym, żebyś przynajmniej była blisko.
Zaskoczona Szatynka zmrużyła oczy i zarumieniła się lekko.
- Zgoda – uśmiechnęła się, sprawiając jednocześnie największą radość perkusiście.


1 komentarz:

  1. W trasę! W trasę nimi! Ło Boże *___*
    Spróbowałaby się tylko nie zgodzić, to by solidnego kopniaka zarobiła :P

    OdpowiedzUsuń