czwartek, 9 sierpnia 2012

III



Brytyjczycy do hoteliku wrócili wieczorem. Z pełnymi torbami, kilkoma płytami bez słowa udali się do swoich pokoi. Czarnooka nie trudziła się nawet, by wziąć relaksujacą kąpiel. Po prostu rzuciła się w ubraniu na łóżko i po chwili zasnęła.
Kilkanaście godzin później, które Maggie wydawały się kilkunastoma minutami, ktoś zaczął w dosyć niegrzeczny sposób dobijać się do jaj drzwi. Z początku stwierdziła, ze to po prostu realistyczny sen, ale głos, dobiegający zza drzwi był zbyt dobrze znany.
-SIOSTRO! WSTAWAJ! MAM WIEŚCI! – krzyczał Nick, dobijając się. Ledwie przytomna Brytyjka jakimś cudem zwlokła się z łóżka i w puchatych, różowych kapciach poczłapała do drzwi. Przekręciła tylko klucz i wróciła do łóżka, łudząc się na jeszcze godzinkę snu, jednak sekundę później, materac po lewej stronie dziewczyny ugiął się. – Ty nie zgadniesz, kto jest tutaj! – zagadał.
- Ufoki zwróciły Nam Elvisa? – wymruczała wprost w poduszkę, osłaniając się przed światłem słonecznym – a może Twoja Scarlett zjechała do Devon?
- Udam, ze nie słyszałem tej złośliwości w tym mruknieciu.. Muse jest w Teignmouth!! – radosć w głosie przyjaciela i chęć ujrzenia jego uśmiechniętej twarzy były silniejsze od zmęczenia. Czarnooka odchyliła jedną powiekę. W istocie. Nick w tym momencie nie wyglądał jak 20-latek. Przypominał Maggie po prostu nastolatka.
- A mnie to obchodzi…? – spytała, siadając i odgarniając włosy z twarzy.
- Dużo! Bo zaraz się wykąpiesz, ubierzesz, zrobisz na modelkę, czy inną królową i pójdziesz ich ze mną szukać – krzyknął Rudzielec i klasnął w dłonie.
- Ciebie, mój drogi przyjacielu Bóg opuścił już dawno, ale teraz widzę, ze nawet broniące Cię nocą wróżki, czy inne jednorożce nie chciały dłużej przy Tobie usiedzieć, wiec moja odpowiedź brzmi: Prędzej mi kaktus wyrośnie na dłoni, dostanę skrzydeł i aureolki, niż będę uganiać się po całym mieście w poszukiwaniu jakiś starych chłopów..
- A wiesz, że przyjechałem tu specjalnie dla Ciebie i dla Ciebie też rozmawiałem z moim ojcem – rzekł ze smutkiem w głosie. Efekt był natychmiastowy. Maggie otworzyła szeroko oczy, pokręciła z bezradnością głową, a później zaczerwieniła się z wściekłości.
- Jakże ja Cie czasami nienawidze – warknęła, zrywając się z łóżka – za 40 minut przed budynkiem. I lepiej, żebyś miał dzisiaj dużą tolerancję na moje humory, lub też dużo słodyczy pod ręką. A teraz spadaj – otworzyła drzwi, czekając, aż nieproszony gość wyjdzie. Chudzielec przechodząc obok pocałował przyjaciółkę w czubek głowy i zaśmiał się wrednie.
- Śmierdzisz. Idź się umy.. – nie dokończył, bo został dosłownie wypchnięty z pokoju, po czym usłyszał jeszcze kilka dość soczystych określeń na swój temat.
Szatynka z torby wygrzebała swój ulubiony komplet: czarne rurki, zieloną, dopasowaną koszulę i białą, sportową marynarkę i wraz z niezbędnymi przyborami udała się do łazienki. Po pół godzinie, w nieco lepszym nastroju, zastała Nicka przed hotelem z dużym kubkiem kawy i kilkoma pączkami.
- Przynajmniej się postarałeś – pokiwała z uznaniem głową na widok swojego śniadania.
- Jestem pod tak wielkim wrażeniem tego, jak pięknie wyglądasz, że… - zapowietrzył się Brytyjczyk – że nie wiem.
- No to cho, po te Twoje Muzy – rzekła Czarnooka, po czym wepchnęła sobie pół pączka do ust. – No dobra. a teraz poważnie. Nie idziemy przecież żeby naprawdę szukać ich, prawda?
- Pewnie! Ale w przeciwnym razie, nigdy bym Cię nie wyciągnął z pokoju! – krzyknął piegus z lekkim uśmiechem – idziemy na plażę!
Przechodząc przez miasto, kilka razy natknęli się na małe grupki nastolatków z mapami i innymi kompasami. „Jaki cyrk! – myślała – mapy, mapy, wszędzie widze mapy!”
Przy sklepie muzycznym, gdzie poprzedniego dnia Maggie poznała wesołego Anglika humor poprawił się jej do tego stopnia, że zaczęła podskakiwać i śpiewać zasłyszany wcześniej utwór. W akompaniamencie swojego najlepszego przyjaciela, przemierzali ulice spokojnego do tej pory miasta. Urokliwe, niekiedy tajemnicze zakątki, piękne domki, zieleń i plaża. Tego Czarnooka potrzebowała najbardziej, by nareszcie móc odpocząć, po całym roku stresów, praktyk, pracy i problemów.
Brytyjczycy rozłożyli koc i przez jakiś czas w milczeniu wpatrywali się w horyzont. Po chwili Maggie objęła kolana rękoma i dała upust wcześniejszym zmartwieniom. Z oczu poleciały pierwsze łzy. Poczuła różnież uścisk przyjaciela, który nie spytał o nic. Czekał.
- Kilka dni temu mama dzwoniła – zaczęła cicho – Odbyłyśmy chyba najbardziej poważna rozmowę w życiu. Opowiedziała mi, o tym, jak źle jest między nią a tatą. Od kilku miesięcy tata jest…  - urwała na moment, by znaleźć odpowiednie słowo – Kłócą się, ojciec nie wraca na noce do domu, a niedawno przyniósł pozew. Wyobrażasz sobie? – spytała, drżącym głosem – po 26 latach małżeństwa? I jak tu wierzyć w wieczną miłość, skoro nawet oni nie poradzili sobie z problemami?
- Jeszcze nic nie jest przesądzone – szepnął Nick, głaszcząc Maggie. Doskonale znał te nerwy, te problemy – nie wyobrażam sobie, żeby Tom i Liz się rozeszli – rzekł z cała powagą – każdy, ale nie oni. Twoi rodzice dadzą sobie radę, zobaczysz. Musza powolutku zacząć rozmawiać, to podstawa, reszta pójdzie już z górki – dodał z ciepłym uśmiechem. Siedzieli tak wtuleni kilka lub kilkanaście minut. Nagle z ich prawej strony, dobiegł bardzo głośny, męski śmiech. Jak się okazało, trójka mężczyzn, rzucając do siebie wściekle pomarańczowe frisbee biegła w kierunku przyjaciół. Widok próbujących złapać zębami dysk mężczyzn był na tyle dziwny, nienormalny i zarazem śmieszny, ze Brytyjczycy przyglądali się tej scenie ze sporym zainteresowaniem. Cała trójka w ferworze zabawy nie zwracała uwagi na nic, poza pomarańczowym talerzem, który…
- On leci na nas! – krzyknął Rudowłosy, próbując wstać, jednak prędkość dysku była tak duża, że zdążył się on tylko odsunąć od Maggie, która w szoku nie mogła się ruszyć. Wpatrując się w wirujący punkt nie zdała sobie sprawy, ze siedzi dokładnie w miejscu, gdzie powinien on wylądować. I faktycznie. Frisbee odbiło się od piersi dziewczyny i wylądowało w jej dłoniach a ułamek sekundy później dziewczyna usłyszała głośne krzyki, a ostatnie, co zobaczyła, były przerażone, duże, brązowe oczy. Chwile później w jej kierunku skoczył wysoki, przysadzisty mężczyzna, lądując dokładnie na drobnym ciele szatynki…
Maggie przez kilka sekund straciła orientację i czuła, ze zapada się nieco w piasek. Ból.. wszystkich wnętrzności pojawił się tak nagle, ze dziewczyna jęknęła głośno.
Nick, z kolei przyglądając się tej scenie próbował z jednej strony nie wybuchnąć głośnym, śmiechem, z drugiej, nie zacząć wrzeszczeć na faceta, który w owym momencie wgniatał Maggie w ziemię. Pozostała dwójka meżczyzn, ledwie stojąc na nogach i krztusząc się ze śmiechu, szybko znalazła się przy swoim kompanie, ściągając go z dziewczyny.
- Matt, Ty debilu – jęknął ze śmiechem blondyn – po cholere rzucałeś tak mocno i to w LUDZI – dokończył już poważnie
- To nie ja! - Zaparł się najniższy z całej trójki – to wiatr, a Ty, wielkoludzie nie musiałeś za tym tak lecieć, jak jakiś pies – dodał ocierając jedną ręką łzy śmiechu, spływające po policzkach.
- Ta! A potem musiałbym zeżreć to Twoje mrożone żarcie! O na pewno nie! – warknął szatyn, podnosząc się z Maggie – O Boze jedyny, nic Pani nie jest? – spytał patrząc na krztuszącą się nagłym dopływem powietrza szatynkę. Rudowłosy w końcu otrząsnął się z szoku i chichocząc lekko, pomógł przyjaciółce usiąść.
- O Jezu.. – sapnęła czarnooka – To w Anglii są Grizzly? – jęknęła, rozcierając brzuch i wywołując u całej czwórki dodatkowy atak śmiechu. Po minucie, lub dwóch, przyjrzała się każdemu z mężczyzn, zatrzymując wzrok dłużej na blondynie. Rozpoznała go, lecz skupiła całą siłę woli i odwróciła uwagę na swojego oprawcę. Uśmiechnęła się szeroko, widząc jego zmartwiony wzrok – Spokojnie, żyję – dodała oddychając głęboko.
- Złego diabli.. nie, siostro? – Rudowłosy wyszczerzył się do Brytyjki i również przyjrzał się wesołemu towarzystwu. A potem.. zamarł.
- Pani kolega dostał jakiegoś skurczu twarzy, czy coś – brunet o imieniu Matt zaśmiał się lekko – może zaniesiemy go do wody? – zaproponował, zacierając złowieszczo ręce. Maggie zaśmiała się lekko spoglądając ponownie na poznanego dzień wcześniej mężczyznę, który do niej mrugnał. Bo też ją rozpoznał, ale wolał się z tym nie obnosić, nie przy swoich kumplach.
- Zaraz zrobimy inny myk – rzekła konspiracyjnym tonem, przybliżając się do Piegusa, a kiedy jej usta prawie dotykały jego ucha, nabrała powietrza do płuc i krzyknęła – KTOŚ CI UKRADŁ WINYLE! – i tak jak podejrzewała Nick ocnknał się z szoku i trzeźwo spojrzał na turlających się ze śmiechu muzyków.
- Który to? – spytał tylko
- Już się obudź, co Ci? – dopytywała czarnooka z uśmiechem – zobaczyłeś ducha, czy jakieś inne Muse?
- Dokładnie. Raz Ci wyszło.
- Co?
- Bo my to są te inne Muse – zaśmiał się brązowooki mężczyzna, wyciągając dłoń – Chris Wolstenholme, a to Dom Howard, a tamten pajac to Matt Bellamy – wskazał na wyszczerzonego niebieskookiego. Podała dłoń każdemu z nich, uśmiechając się i kręcąc głową.
- Ten zszokowany chłopczyk to Nick Ramus, a ja jestem Maggie. Maggie Gold – przedstawiła siebie, a w tym czasie rudowłosy całkowicie doszedł do siebie. Po minucie, czy dwóch i upewnieniu się, ze z Szatynką wszystko jest wporządku, muzycy dosiedli się do przyjaciół i w takim wesołym towarzystwie spędzili następne godziny, aż do momentu, w którym brzuch Szatynki przypomniał o sobie – Ups! Konam z głodu.. – przeprosiła – Nick, cho na jakieś coś?
- Miałem nadzieję, że dziś masz głód wyłączony, no ale skoro nalegasz…
- Nie to nie! Sama pójdę! – obruszyła się dziewczyna wstając z ziemi – Miło mi było Was poznać, do następnego, i oby bez tego narzędzia rodem z piekła – mrugnęła do Chrisa.
- Czekaj, ide z Tobą – zaproponował Matt, ubiegając tym samym Dominicka, który właśnie otwierał usta, by zaproponować dziewczynie swoje towarzystwo – Tylko ja mogę obronić takie małe stworzonko jak Ty przed następnym atakiem Grizzlie – przypomniał słowa dziewczyny.
- Obronić, lub je na mnie nasłać – wyszczerzyła się do mężczyzny, po czym wzięła go pod rękę i nucąc sobie tylko znaną melodię, pociągnęła w stronę zabudowań. Po zakupie kilku dań na wynos ze stojącej nieopodal budki, para śmiejąc się wróciła w miejce gdzie jeszcze kilkanaście minut wcześniej zostawili wesołe towarzystwo.
- Ci Twoi to zawsze tak znikają? – spytała, okręcając się wokół własnej osi, wypatrując rudych włosów Nicka
- Dosyć często. Wyobraź sobie być z takimi w trasie. Szukaj ich potem po mieście, a te dwa matoły siedzą sobie zazwyczaj przy jakiejś jadłodajni – jęknął, unosząc brwi – Chris to jeszcze, jeszcze, ale Dominick to żywe srebro.
- A ja myślałam, ze tego określenia używa się tylko w stosunku do dzieci – zagadnęła Maggie z uśmiechem.
- No to przecież mówie. Dom to taki wyrośnięty dzieciuch.
Maggie pokiwała ze zrozumieniem głową, by po chwili krzyknąć, bo nie wiadomo skąd ktoś pojawił się za nią, oplatając jej talię rękoma i podnosząc do góry. Śmiech Matta i Nicka był słyszany zapewne w najdalszych częściach miasta. Czarnooka natomiast oswobodziła się z uścisku i odwróciła.
- To Matt powiedział, ze jesteś dziecko! Czemu mnie straszysz? – spytała z żalem w głosie uśmiechniętego Howarda.
- Bo Ty jesteś mniejsza, lżejsza i przede wszystkim ładniejsza od niego – ze spokojem odparł Anglik znów przytulając do siebie i tak już zaczerwienioną dziewczynę.
- Puść ją, co Ci ona winna? – zaśmiał się Chris
- Ma jedzenie i jest ładniejsza od Was dwóch, proste
Wspólny obiad, a raczej kolacja i przesiadywanie na plaży Brytyjczycy wraz z muzykami zakończyli pod wieczór, załapując się tym samym na przepiękny zachód słońca. Maggie z lekkim uśmiechem podziwiała paletę barw, jaka w tym momencie rozpościerała się przed nią. Co chwila jednak zerkała w stronę pewnych zielono-szarych oczu, by ze zdziwieniem zdać sobie sprawę, że i one z zainteresowaniem obserwują każdy jej ruch.
Kilkanaście minut później towarzystwo rozdzieliło się. Każda grupka poszła w swoją stronę.
- Fajne te muzy – złapała pod rekę piegusa, uśmiechając się szeroko.
- Ze też się nie wymieniliśmy numerami…
-Nie martw się.. Coś czuję, ze jeszcze się z nimi spotkamy – odparła, obejmując przyjaciela. Tak wlasnie dotarli do hotelu i każde z nich udało się na zasłużony odpoczynek.

2 komentarze:

  1. Oja oja! To jest świetne! Uhahałam się przy tej notce :D Wciągnęło i czekam na ciąg dalszy ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. No proszę. Coś czuję, że ktoś tu wylewa w głębi skryte marzenia. :) Bardzo fajny rozdział. Niedługo zabiorę się za kolejny.

    OdpowiedzUsuń