niedziela, 16 września 2012

XI


              Z placówki wyszli późnym popołudniem. Na nowo omawiając wydarzenia dnia: kilka zagranych przez Dominica utworów, godziny ćwiczeń z dzieciakami, para zmierzała powoli w stronę przystanku autobusowego.
- Ooo to sobie poczekamy.. mamy ponad godzinę – jęknęła Brytyjka – a ja tak strasznie chce kawy, albo coś słodkiego – dodała. Ledwo skończyła zdanie, Dom objął ją mocno. Stali tak bez słowa, dobrą chwilę i dopiero dźwięk przychodzącej wiadomości przerwał tą uroczą scene. Blondyn wyjął telefon i uśmiechnął się szeroko.
- Matt prosi, żebyś właczyła telefon, ma Ci coś do przekazania – Szatynka bez żadnych podejrzeń załączyła urządzenie i nagle została zbombardowana ilością nieodebranych połączeń i wiadomości. Wszystkie od jednego numeru – Słowo daję, od kiedy jest sam, świruje.. Trzeba mu kogoś znaleźć – mruknęła, wybierając numer wokalisty. Odebrał po pierwszym sygnale.
- NO NARESZCIE! – wykrzyknął tak głośno, że Czarnooka odsunęła aparat od ucha.
- Też się cieszę, ze Cię słyszę, Matti. Co tam? – spytała niewinnie, wywracając oczami, doprowadzając tym samym Doma do kolejnej fali śmiechu.
- Ty mi mów! Wiesz jak się martwie?!
- Ale bardziej o mnie czy o Doma.. bo wiesz.. łatwiej byłoby, gdybyś dobijał się do niego..
- No oczywiście, ze o.. Ciebie – dokończył po chwili – faktycznie. Mogłem do niego zadzwonić… No ale ty mi powiedz.. Wszystko dobrze?
- Dobrze. Nie spił się, trzymam go grzecznie za rączkę, zaraz wracamy do domuuuu – urwała, czując jak perkusista odbiera jej telefon od ucha.
- Robisz za ochroniarza? A to ponoć ja jestem bardziej rozsądny. Wracamy do domu. Jutro wpadnę do Ciebie – chwila ciszy.. – dobra! Odstawię Maggie do jej mieszkania i przyjade.. – znów chwila ciszy – dobra przyjedziemy oboje.. – kolejna chwila ciszy – świnia z Ciebie! Nie dam kobiecie wracać samej po nocy. Zwłaszcza po Londynie! Odwieziemy ją, jak tak się o mnie martwisz.. a od jutra szukamy Ci baby.. – jęknął na koniec muzyk i rozłączył się. – pajac – mruknął – kazał Ci samej wracać do domu, podczas kiedy on będzie mi gotował jakąś kaszke… Idiota ..
- Martwi się o Ciebie.. Zrozum – uśmiechnęła się delikatnie Brytyjka – Do tej pory.. było, jak było, a tu nagle… Co prawda może doprowadzić do tego,z ę pogorszy sprawę.. ale..
- No właśnie! Z cała sympatią do niego, ale wolę dzisiejszy wieczór spędzić z Tobą – przechylił głowę Howard, biorąc Maggie za rękę.- Dziękuję Ci.
- Nie musisz. Pokazałam Ci, co mnie trzyma przy życiu w gorsze dni. Podziałało, wiec cieszę się razem z Tobą. Poza tym… Byłeś spełnieniem marzeń moich dzieciaków – zaśmiała się delikatnie – Od dawna marzyli, by poznać muzyka. Takiego zawodowca. Takiego, który może im coś pokaże, podpowie, a Ty to zrobiłeś. Przez kilka najbliższych dni o nikim nie będę słyszeć, jak tylko o Tobie – mrugnęła wesoło do zaskoczonego mężczyzny.
- Chyba jest mi miło.. Chyba – dodał nieco pewniej i na powrót przytulił Brytyjkę.
„Zaskakujące, jak czasem mało jest człowiekowi potrzebne do szczęścia” – przeszło jej przez myśl, czując charakterystyczny zapach skórzanej kurtki, zmieszanej z męskimi perfumami. Bardzo ładnymi, trzeba dodać.
„Jak ja się starzeje – zbeształ się w myślach Anglik – wystarczy mi sama jej obecność, po dzisiejszym dniu, nawet ten zapach, by czuć, że żyję..”
- I pomyśleć, że nigdy nie lubiłem chodzić z mamą na zakupy, a gdyby nie zakupy właśnie, nie poznałbym Cię – rzekł cicho. Czarnooka oderwała się od niego i uśmiechnęła w ten jego ulubiony sposób – I strasznie jestem Ci wdzięczny za to, że nie męczysz mnie pytaniami, nie chcesz na silę mnie uszczęśliwić, po prostu tu stoisz, nie mówisz nic, po prostu jesteś – skwitował z błyskiem w oczach
- Najważniejsze, że Tobie jest lepiej. Tylko to się teraz liczy.
Kolejny buziak. Tym razem w czoło, niczym wyjęty z najbardziej łzawej powieści dla młodzieży. Taki mały gest.
Nie rozmawiali zbyt wiele, po prostu stali, ciesząc się po cichu swoją obecnością. Brytyjka coraz bardziej przekonywała się do tej nowej znajomości, mimo tego co tak naprawdę sądziła o całym świecie muzyków: imprezy, bezsensowne wydawanie pieniędzy na kolejne używki, życie w świecie bezmyślnych ludzi i nagle takie zaskoczenie: Spotkała miłego, sympatycznego, nieco zwariowanego mężczyznę, który potrafi pokazać to, jak bardzo mu zależy.. Przynajmniej do tej pory tak to wyglądało…
Droga powrotna minęła parze na  zaciekłej dyskusji dotyczącej ciekawego sporu – wyższości lodów czekoladowych, nad truskawkowymi. Śmiechom nie było końca. Dominic przy każdym słowie stawał się coraz bardziej czerwony na twarzy i coraz bardziej gestykulował, doprowadzając przy tym Czarnooką do łez.  Nie obeszło się bez kilku uwag ze strony reszty pasażerów, a po kilku minutach, do sporu dołączył młody Francuz, pracujący w centrum w restauracji. Wysiadając już w Londynie, dosyć długo żegnali się z Tobiasem, który murem stanął za Maggie, doprowadzając tym samym perkusistę do rzucenia na ową dwójkę focha.
- No już się nie gniewaj – zaśmiała się wesoło dziewczyna, trącając obrażonego Howarda – Co poradzisz, ze w końcu truskawki wygrały.. Takie Zycie..
- Nie będę się gniewać, ale pod warunkiem – rzekł nagle, stając już pod kamienicą, w której mieszkał Matt – Dasz mi buzi.
- Ja mam za miękkie serce do Ciebie – jęknęła Szatynka i wspięła się na palce..
Stojący w oknie Bellamy uśmiechnął się na widok nowej (jak mu się wydawało) pary. Minutę później, usłyszał trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Maggie wchodząc do domu muzyka, nawet nie przypuszczała zakończenia tak mile spędzonego dnia, dlatego też, pod wpływem pozytywnych emocji, nie zwróciła zbytniej uwagi na to, ze tuż za progiem, Dom puścił jej rękę, i minął, kierując się bez słowa do salonu. Jeszcze w holu, wpadła na Szatyna, który tylko mrugnął porozumiewawczo i udał się do kuchni, przygotowując jakiś posiłek dla przyjaciół. Siadając obok blondyna, dziewczyna liczyła na jakiś większy gest.. na próżno. Zaskoczona spojrzała na profil muzyka, który nie wyrażał żadnych emocji.
- Dom? – spytała, prawie szeptem, czujac przy okazji, dość nieprzyjemne ukłucie gdzieś w środku, zapowiedź.. czegoś – Wszystko ok.? – brak reakcji. Brytyjka przez chwilę jeszcze siedziała ze zmarszczonymi brwiami, by pytająco spojrzeć na Matta, który znów w milczeniu obserwował scenę. Pokręcił jednak tylko, nieco zdezorientowany głową, i uśmiechnął ciepło do Szatynki, zapewne, by dodać jej nieco otuchy. Minuty leniwie zmieniały się na blacie zegara, stojącego tuż przed oczami Maggie. Rozmowa nie kleiła się kompletnie, co więcej, Dominic zaczął ignorować Brytyjkę, zwracając się tylko do gitarzysty. Na próby włączenia się do tematu przez dziewczynę, milkł, lub nie zwracał na nią uwagi.
Kwadrans później, Szatynka, zaciskając wargi i opanowując cisnące się do oczu łzy, wstała, kierując się do wyjścia.
- A Ty gdzie? Jest prawie dziewiąta. Ciemno i zimno. Teraz Cie spacery nachodzą? – ton Matta był przepełniony troską. Meżczyzna stanął tuż obok czarnookiej, która zapinała swój płaszcz.
- Dam sobie radę. Rano musze iśc do szkoły – skłamała – a stąd miałabym jeszcze dalej. Dzięki za herbatę – uśmiechnęła się lekko. Odwróciła się jeszcze w stronę salonu, gdzie Dom, zachowując wciąż kamienną twarz, patrzył wprost na nią. Zdradzały go jedynie oczy, te wielkie, błyszczące oczy, śmiejące się do niej, teraz były.. smutne. Jakby Blondyn próbował przeprosić tego, co robił przez cały dzień. – No tak – szepnęła do siebie, ocierając policzek – Cześć – Wyszła na chłodne, londyńskie powietrze, które w połączeniu z tym, co czuła w środku dziewczyna, zdawało się być lodowate.
Do domu wróciła kilkanaście minut później. Nick, rozłożony na kanapie, oglądał dzielne poczynania, jakieś podrzędnej drużyny piłkarskiej, co rusz zaśmiewając się. Nie usłyszał cichego skrzypnięcia zamka, lecz wyczulony, zarejestrował ciche łkanie, dobiegające z przedpokoju.
- Maggie? Jezu, Dziecino, co się stało? – dopytywał, podnosząc dziewczynę z podłogi.
- Nic… Nic.. już dobrze – załkała jeszcze głośniej, wtulając się w szczupłe ciało przyjaciela.
- Za bardzo mokre jest to „nic” – odrzekł, starając się nieco rozpogodzić Brytyjkę. Odgarnął jej włosy z twarzy i otarł resztki tuszu, który jeszcze się nie rozmył – Cudnie wyglądasz.. Tak stylowo. Powiesz mi, gdzie teraz tak malują? Wybiorę się.
- W mieszkaniu Matta, a głównym malarzem jest Dominic Howard, znasz takowego – jęknęła czarnooka, siadając z przyjacielem na małej kanapie – Cały dzień był niesamowity, wesoły, Dom był.. sobą. Potem..
- Pocałował Cię?
- Żeby to raz.. Zachowywał się.. cudownie..
- No to w czym problem?
- Wchodząc do domu Matta, przestał się do mnie odzywać, ignorował przez cały czas, nie patrzył nawet na mnie, już o żadnym bardziej czułym geście nie wspomnę..
Rudowłosy głośno zaczerpnął powietrza. Doskonale wiedział, jak czuła się teraz Maggie. Nie raz w szkole doświadczał podobnego uczucia.  Pogłaskał tylko przyjaciółkę po głowie, modląc się o cierpliwość.. W przeciwnym razie już teraz poszedłby i sprał Doma po twarzy.
Noc wcale nie przyniosła spokoju. Brytyjkę nawiedzały obrazy całego dnia, doprawione tą kamienną twarzą, jaka widziała na końcu u perkusisty. Nad ranem dostała jedną, jedyną wiadomość od Howarda.
„Było miło. Dziękuję”
Czując pod powiekami kolejne łzy, Maggie łyknęła kilka tabletek sprawdzonego leku na sen. „Do tej pory dwie tabletki pomagały. Teraz też pomogą” – pomyślała popijając je wodą. Nie przyszło jej niestety do głowy, by sprawdzić daty ważności opakowania, wynikiem czego był długi, spokojny sen.. Z którego miała się już nie obudzić…

3 komentarze:

  1. No chyba nie, że Maggie już się nie obudzi. Nie ma takiej opcji, bo w przeciwnym razie... nie wiem co zrobię, ale coś na pewno! A faceci są jakimiś takimi nieogarniętymi stworzeniami, więc poniekąd nie dziwię się jego reakcji. W sensie dziwię się, bo dalej jest to dla mnie niezrozumiała, ale nie dziwię się, bo oni zawsze z czymś głupkowatym wyskoczą. Szkoda, że chociaż Matt nie pociągnął za temat i jakoś się nie odezwał, przecież widział ich wtedy z okna, nie? No ale teraz Dom będzie pluł sobie w brodę, ma za swoje!
    ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może będzie, może nie:p najpierw musi się i tym dowiedzieć:p ale spokojnie, wszystko po kolei:p

      Usuń
  2. No tego się nie spodziewałam....co dalej?!? CO DALEJ?!?

    OdpowiedzUsuń