poniedziałek, 1 października 2012

XIV


- I ty tak spokojnie na fortepianie grasz?? Matt!! – jęknął żałośnie Howard, chodząc z kąta w kąt po wielkim salonie gitarzysty.
- Ciii, ciii.. Koncentruję się – szepnał z zamkniętymi powiekami muzyk – A Ty usiądź lepiej na dywanie i zamień się w kwiat Lotosu, czy coś.. – dodał po chwili. Blondyn westchnął i usiadł w fotelu. Wsłuchał się w jeden ze swoich ulubionych utworów z nowej płyty. Mimo, ze wraz z Chrisem tylko w minimalnym stopniu uczestniczą w utworze „Redemption”, całość brzmi tak dostojnie, uroczyście, że można przy nim zatracić się, pozostawić gdzies na boku swoje problemy i w całości przenieść do lepszego świata. Te kilka minut całkowitego wyciszenia i oczyszczenia szybko minęły. Dominic jeszcze przez chwilę wpatrywał się w ciemne panele. Ocknął się dopiero, gdy usłyszał swoje imię.
- No! To teraz się budzimy! – klasnął w dłonie Niebieskooki – Mówiłeś coś?
- Nie odbiera… No Maggie…
- Jakbym Cię nie znał, to bym pomyślał, że albo masz jakaś obsesję, albo.. ja wiem.. że ją lubisz… No chyba, ze w nocy statek kosmiczny wymienił Ci mózg i teraz pragniesz tylko jej krwawej śmierci – z każdym słowem Mattowi otwierały się szerzej oczy. Efekt był taki, ze stał nad Howardem, z obnażonymi zebami i szeroko rozłożonymi rękami. Blondyn jeszcze przez moment w spokoju patrzył na przyjaciela, po czym pokręcił tylko głową.
- Ty się, chłopie lecz.
- Przez tą miłość, to strasznie się drażliwy zrobiłeś – mruknął niezadowolony Szatyn – ej! Mam myśl!
- Już się boję..
- Cicho! Pamiętasz, jak byliśmy u niej w domu? Zagrała nam takie ładne coś, a potem rozmowa zeszła na naukę gry na gitarze?
- Przecież mnie nie chce widzieć..
- Oj nie Ciebie…
- Cześć pierdoły! – usłyszeli wesołego Chrisa, który bez pytania wszedł do kuchni frontmana, porwał mu z lodówki colę i położył się na kanapie – Ruszyło coś? – spytał, celując puszką w Dominica
- Nic… Ale Matt ma jakiś pomysł.
- Już się boję – powtórzył niepewnie basista, siadając.
- Ale wy jesteście trzęsiportki.. Chodzi o to, pacany, żebym to ja ją uczył tej gry!
- Dlaczego Ty? – spytali jednocześnie. Chris pełen zdziwienia, Dom, gniewu.
- Spokojnie, Romeo. Się weźmie ją do studia, ja ją coś nauczę brzdąkać, a przy okazji, kto będzie tam zawsze siedzieć, no kto, pytam?
- Ty to miewasz przebłyski geniuszu – zasmiał się Dom, po czym, jak strzała wybiegł z mieszkania muzyka.
- Miewam.. Pfff.. myślał by kto.. – mruknął tylko Bellamy, wywołując jednocześnie głośny wybuch śmiechu Chrisa -  a tak w ogóle, to gdzie go znowu wywiało? Obiecał poprawić swoje partie!
- I Ty siebie nazywasz naszym szefem, jak nie wiesz, ze Twój kumpel ma dziś wywiad w radio? – zasmiał się basista, na powrót rozkładając się na wielkiej kanapie.
- Prawda.. Sam go tam wysłałem…
- To co teraz, o szefie szefów?
- Hm.. – uniósł brwi gitarzysta – cho! Wprowadzimy mój plan w życie! – Muzycy zwineli swoje „klamoty” – jak miała w zwyczaju określać ich sprzęt Kelly Wolstenholme – po czym w wyśmienitych nastrojach udali się do mieszkania Maggie – Serio.. zdzierstwo wydać tyle kasy na jakieś pachnące strąki – jęknął załośnie Matt, trzymając w dłoniach spory bukiecik różowych róż.
- Mówiłem Ci.. jedna wystarczy.. Ale skoro lubisz obsypywać przyszłe dziewczyny swoich kumpli różnymi takimi… - Chris wskazał na rzeczone kwiaty – to nie jęcz.
- Potrące Domowi z jego wypłaty! – PO kilkunastu minutach, dwie z trzech Muz, stanęli przed drzwiami małego mieszkanka Maggie i Nicka. Zadzwonili raz, drugi, trzeci.. Zero odpowiedzi. Chris już chciał odpuścić, jednak Matt nie byłby sobą, gdyby nie spróbował po raz drugi, trzeci, i czwarty. Za piątym razem, drzwi się otworzyły, a Anglicy cofnęli się z przerażeniem patrząc na zaspaną, trzęsącą się z zimna, rozczochraną, bladą Maggie, która owinięta w gruby koc patrzyła ledwie przytomnym wzrokiem na gosci.
- Pomyliliśmy mieszkania chyba – jęknął Matt, chcąc uciec.
- Czekaj.. Maggie, wszystko dobrze?
- A czy jak śpisz 20 godzin na dobe, a przez kolejne cztery faszerujesz się lekami to wszystko jest dobrze, taz zazwyczaj.. Pomyśl Chris… - wychrypiała z ledwością Czarnooka
- Tak! To ona. Ten sam cięty jezyk, Matt cho! – Basista wszedł sam do mieszkania dziewczyny, ciągnąc za sobą gitarzystę. Będąc już w salonie rozejrzeli się – Jak na osobe chorą to masz nieprzyzwoicie czysto w chałupie – zaśmiał się – służące masz?
- No.. Jest wysoka, ruda, piegowata i faszeruje mnie jakimiś dziwnymi środkami. A na imie mu……Niiiiiiiiiiiiaaaaaaak – kichnęła w połowie zdania dziewczyna, zasłaniając nos. Mężczyźni w pierwszym odruchu chcieli się roześmiać się, jednak tak żałosny stan, w jakim obecnie była ich przyjaciółka, wzbudził w nich pewien rodzaj troski i chęci opieki. Kolejne wydarzenia rozegrały się już bardzo szybko - obowiązki rozdzielili miedzy siebie: Chris siedział z Maggie, opatrywał ją, zmieniał jej zimne kompresy w razie gorączki i opatulał dodatkowymi kocami, a Matt zajmował się zakupami, kucharzeniem i generalnym porządkiem domu. Nie obyło sięoczywiście bez kilku wyzwisk ze strony Szatynki, która jak nikt nie lubiła, gdy podczas choroby ktoś jej, jak to określiła „usługuje”:
- Sama to zrobie – z każdym kolejnym słowem jej głos przypominał coraz bardziej charczenie.
- Taaa. A potem się nie nasłucham od Doma, Nicka i mamy Liz, ze nie dbaliśmy o Ciebie. W żyiu! Do łóżka, bo tupne nóżką!
- Jak tupniesz to ją złamiesz…
- Oj…
- Dobra! Matt po zakupy, bo osobiście Cię przywiąże do Maggie i każe jej na ciebie kaszleć i smarkać, żebyś się zaraził. A Ty… - odwrócił się w stronę Czarnookiej, która tylko kiwnęła głową, po czym bez słowa ruszyła w stronę swojego pokoju.
Godzina w radio strasznie dłużyła się perkusiście. Odniósł wrazenie, że dziennikarz, z którym rozmawiał, nie tyle nie znał Muz, co ich po prostu nie lubił.. Nareszcie, po ostatnim pytaniu, zapowiedzi piosenki, Dom wyszedł ze studia i odetchnął głęboko. Czuł się wspaniale. Poranna rozmowa z Mattem, jego pomysł, przywróciły Anglikowi wspaniały humor. Siedząc już w aucie odebrał telefon, właśnie od Bellamy’ego
- Wyszedłem z radio dopiero co, pędzę żeby poprawić moje popisy na bębnach!
- Nie, nie… Masz kupić tak.. Czekaj, niech no ja wyciągne kartkę…. A mam. Kup Mleko, duży słoik miodu, kilka jogurtów, banany, herbate malinową, sok malinowy, cukier, cebule i jakąś maść rozgrzewająco-odkrztuśną. Zapisałeś?
- Zaraz.. – Dom zmarszczył brwi – kto jest tak obłożnie chory? Bo chyba nie pieczemy znów ciasta? Pamiętasz stan kuchni Kelly po ostatnim razie?
- Twoja dziewczyna leży i dogorywa. Pospieszyłbyś się. – chwila ciszy po drugiej stronie – Dom? Żyjesz tam?
- Będę za 15 minut ze wszystkim – usłyszał tylko.
Kwadrans póżniej, Howard cały zdyszany, podtrzymując się framugi drzwi, dobijał się do mieszkania Maggie. Otworzył mu nie kto inny, jak.. Nick.
- O! Luby, marnotrawny powrócił – zawołał w stronę kuchni, skąd dało się słyszeć charakterystyczny śmiech gitarzysty – Wejdź, nie zjem Cię tym razem, ale mam Cię na oku, pamiętaj – pogroził palcem zszokowanemu muzykowi, po czym z zakupami wrócił do kuchni. Blondyn przez moment jeszcze stał w sieni, po czym zdjął kurtkę, i poszedł do miejsca, gdzie coraz bardziej czuł się potrzebny. Zapukał cichutko do sypialni Brytyjki i nie czekając na jakąś odpowiedź wszedł do środka. „No tak… nawet bym się nie doczekał” – pomyślał, widząc Chrisa rozwalonego na małym, wiklinowym fotelu, oddychającym przez usta i najwyraźniej od dłuższego czasu pogrążonego  w fazie snu, i skuloną Maggie, przykrytą sporą ilością okryć. Widać było tylko nos i zamknięte powieki dziewczyny. Muzyk uśmiechnął się do swoich myśli patrząc na ten rozkoszny widok. Jednak zamiast ulec podświadomości, która wręcz wrzeszczała, by położył się obok i przytulił, Dominic skierował się w stronę basisty i lekko szturchnął w ramię.
- Co.. Już wstajemy? – mruknął zaspany brunet – O Dom.. CO tu robisz?
- Zmieniam Cię. Idź już sobie.
Ledwo zatrzasnęły się za nim drzwi, Blondyn położył się obok Szatynki, głaszcząc ją po nosie.

MAGGIE:
Tuż przed pobudką, Brytyjka poczuła dziwne ciepło tuż obok. Towarzyszyło temu uczucie identyczne z tym, jakie miała podczas wspólnego snu z Dominicem. Otworzyła powoli oczy..
- Znowu mam ten sen – wyszeptała.
- Jaki sen?
- Że tu jesteś…
- W takim razie, chyba się ucieszysz, bo to nie sen – ze zdziwienia otworzyła szerzej oczy. Widziała ten uśmiech, nawet charakterystyczny ruch głową…
- Ale co tu robisz?
- Dbam o Ciebie… I przepraszam Cię.. zachowałem się jak skończony dupek..
- .. i palant, frajer a także pajac. Pominęłam coś? – spytała nieco głośniej
- Dodajmy do tego, ze jestem kretynem.
- A.. no to ok. Wybaczone. Ale nie rób mi już tak, co? Jeśli chcesz zaczynać „coś” to zacznij, a jak nie, to nie doprowadzaj do dziwnych sytuacji.. Zgoda? – Czarne tęczówki wpatrywały się w zielono-szare z taką moca, ze Dom bał się choćby mrugnąć. Kiwnął tylko głową, a po chwili dał Brytyjce słodkiego całusa. W usta – A jeśli znowu mnie olejesz to Ci wsadze Twoje pałeczki..
- Nie kończ – wymruczał blondyn – nie będziesz musiała, bo już się tak nie zachowam. Obiecuje.

Kolejne godziny już we wspólnym gronie zdecydowanie poprawiły Maggie humor. Mimo, ze dziewczyna była wciąż blada, osłabiona, z gorączką, ale zniknął wielki „dołek”, w jakim znajdowała się od momentu spotkania z Marthą.
- To co, wy teraz już oficjalnie… tego?
- Matt.. nawet ja potrafie nazywać takie rzeczy po imieniu – żachnął się Nick, szturchając nieco szatyna. Wszyscy jakimś cudem zmieścili się na łóżku Szatynki która siedziała (oprócz tego, ze owinięta w koce), to jeszcze tulona przez Howarda.
- Ja tam nie wiem czy to oficjalnie… - szepnęła wrednie Maggie, patrząc zadziornie na Blondyna, który tylko wyszczerzył się.
- Oficjalnie – rzekł i zaczał przyjmować gratulację od przyjaciół z zespołu. Jedynie Nick wciąż siedział bez ruchu. Niby uśmiechnięty, szczęśliwy i zadowolony. Nim Podał Blondynowi dłoń, powiedział coś, co tylko Dom mógł usłyszeć..
- A spróbuj ją znowu skrzywdzić, to Cię dorwę, a wtedy pożałujesz

2 komentarze:

  1. ja tego nie skomentuję, sama na fejsbuku zobaczysz. Pisz więcej!

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodziewałam się, że Maggie bardziej oschle potraktuje Dom'a, ale wybaczam jej to, bo nie była w stanie krzyczeć. Sama podczas choroby zachowuję się jak umierająca xD Chris i Matt są prześmieszni! 'Pierdoły' i 'Trzęsiportki' mnie rozwaliły! ;D A Domcio taki kochany.. xD Teraz chcę wiedzieć co dalej? Kiedy następny? ;)

    OdpowiedzUsuń