środa, 10 października 2012

XVI


Bardzo powoli, patrząc sobie w oczy weszli na łóżko. Nie chcieli się z niczym spieszyć. Dominic delikatnie badał każdy szczegół twarzy i dekoltu Szatynki. Najpierw dłońmi, później ustami. Po chwili spojrzał dziewczynie w oczy, czekając na nieme pozwolenie. Kiedy Maggie przyciągnęła blondyna, pocałowała mocno i namiętnie, wszelkie bariery, „mury”, czy zahamowania puściły. Dłonie obydwojga zaczęły krążyć bez opamiętania. Brytyjka bardzo szybko uporała się z t-shirtem muzyka. Czuła ciepło jego skóry nawet przez swoją koszulę. W przypływie.. impulsu,  Howard rozerwał kraciastą koszulę Szatynki, dziewczyna zaśmiała się cicho, słysząc jak małe guziczki wesoło podskakują na panelach w sypialni muzyka.
- Przepraszam – szepnał Dom, tuż nad uchem Maggie, przyprawiając ją o dreszcze. Dłońmi sięgnęła do zapięcia spodni perkusisty, który zaśmiewając się lekko po chwili pomógł dziewczynie. Pozbycie się reszty ubrań Brytyjki zajęło nieco mniej czasu i obyło się bez kolejnych ciuchowych strat, jak wcześniejszy z bluzką.
Leżąc nago w chłodnej pościeli, zwolnili nieco. Rozkoszowali się każdym dotykiem, pocałunkiem, muśnięciem. Dominic nadał obojgu odpowiednie tempo. Delektował się słodkimi ustami Maggie i całym ciepłem, jakie znalazł właśnie u niej. Te wszystkie uśmiechy, dobre słowo, nawet nieco zadziorny charakter dawały tej drobnej dziewczynie takiego uroku, ze dłużej nie mógłby się chyba powstrzymywać, przed jakimikolwiek gestami.
Na powrót przyspieszyli, tonąc w głośnych jękach, przy akompaniamencie przyspieszonych oddechów, szybszego pulsu i gorących, wręcz parzących ciał, by po chwili zatrzymać się zupełnie, wydajac z siebie ostatnie westchnienia, patrząc sobie przy tym w oczy.
- Kocham Cię – szepnęła Brytyjka, odgarniając nieco wilgotne włosy z czoła muzyka
- Kocham Cię – usłyszała tylko, po czym na powrót zatonęła w gorących pocałunkach…
***
            Obudzily ją pierwsze promienie słoneczne. Przeciągając się, niczym kotka, natrafiła na wesołe spojrzenie perkusisty.
- Którą mamy? – zamruczała zadowolona.
- Godzina 7. Dnia następnego – zaśmiał się blondyn, przyciągając dziewczynę do siebie – Nie wychodziliśmy z łóżka jakieś… – zamyślił się – no jak myślisz?
- Dość długo. Było późne popołudnie, kiedy zacząłeś .. gotowanie – roześmiała się serdecznie, mrugając przy tym zalotnie – stawiam na jakieś pół doby. Pracowita noc – westchnęła z udawanym żalem.
- Inaczej bym to ujął – szepnął jej do ucha Dom i delikatnie przygryzł płatek ucha Szatynki.
- Naprawde? Jak?
- Że dotknęliśmy gwiazd tej nocy..
            Wspólna kąpiel, śniadanie, wyjście na miasto. Maggie czuła się najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Sam Dominic pękał z dumy, widząc zazdrosne spojrzenia mężczyzn, kierowane do roześmianej, pięknej Szatynki. Czuł się.. inaczej. Nigdy wcześniej nie zdobył się na to, by po nocy spędzonej z kobietą, wyjść z nią na miasto, rozmawiając, śmiejąc się i trzymając za ręce. Teraz to zupełnie coś innego. Był pewny Czarnookiej. I siebie.
Weszli do studia, gdzie, jak co dzień, czekał na nich uśmiechnięty Tom, ze swoją kamerką, która uwieczniła pierwszy wspólny pocałunek, własnie w tym miejscu.
- O! Dom! Matt Cie szuka
- Znaczy, ze jest źle, skoro Ty mi to mówisz – burknął tylko blondyn, na co Czarnooka zachichotała
- Jest gorzej! Gdzieś się podziewał do cholery? – Szatyn zamarł, widząc parę razem.. – Co wyście tacy… Jacyś tacy… Ja wiem…
- Roześmiani? Zrelaksowani? Szczęśliwi? Bo chyba nie chcesz użyć określenia „wyżyci”, prawda Matty? – Chris, jak zawsze, z rozbrajającym uśmiechem, poklepał chudego wokalistę, który zaczął masować swoje ramie.
- Ty to wiesz, co chce powiedzieć – jęknął z bólem, patrząc na powrót na przyjaciela – No dobra. Gdzieście byli? Najaraliście się razem, czy jaka cholera? No co?! – krzyknął, kiedy basista, perkusista i ich współpracownik machnęli tylko rękoma, udając się, każdy w swoją stronę – Co ja takiego powiedziałem? – spytał roześmianej Szatynki, która tylko pokiwała ze współczuciem głową.
- A jak myślisz, dlaczego para, trzymajaca się za ręce wygląda na tak szczęśliwa, mając na sobie ciuchy z poprzedniego dnia? No pomyśl… Skupiamy się, Bellamy!
- Bo.. Ło kurde! Wyście spali ze sobą? – wykrzyknął, na co odpowiedział mu głośny śmiech unoszący się w całym studio.
Szatynka wyszła z budynku, udając się w stronę swojego mieszkania. W ramach spaceru, wysiadła tuż przy City, chcąc jeszcze raz napatrzeć się na budynek, który od dziś miał stać się jej własnością. „Kanarek”, bo tak go nazwała, uśmiechał się do niej, rozświetlając jednocześnie szarą, nowoczesną okolice. „Budzi zaufanie, przyciąga wzrok” – pomyślała i ze śmiechem zbliżyła się, by zerwać z drzwi, jak myślała, kolejną ulotke. Nie była to jednak reklamówka, ale list, z którego wynikało, że Pojawił się prawowity właściciel budynku, przejmując go tym samym. I przy okazji unieważniając wszelkie umowy, jakie były zawarte w związku z wykupieniem go.
- No kurwa, chyba nie! – prawie wrzasnęła i z wściekłością pobiegła do swojego mieszkania, gdzie zastała, jak zawsze Nicka.
- Nie.. Wcale się nie denerwowałem tym, ze na noc nie wróciłaś do domu, i nie odbierałaś ode mnie telefonów, w ogóle! – mruknął na przywitanie rudowłosy, nie patrząc nawet w stronę przyjaciółki.
- Raz Boski zamknąłbyś się i nie przerywał – jęknęła żałośnie czarnooka, rzucając w stronę piegusa list od właściciela budynku. Chudzielec przeczytał wiadomość w ciszy i zaskoczony spojrzał w stronę dziewczyny.
- Co robimy?
- Miałam pytać o to samo…
- Trzeba się z tym pajacem spotkać – rzekł poważnie chłopak, ubierając kurtkę
- A ty gdzie?
- No ide z Tobą.
- Nie teraz.. Mam za sobą.. ciężką noc, chce się wykąpac, przebrać i na spokojnie zastanowić co zrobić z tą cała sprawą.
- Nie liczy się. To zmęczenie – dodał pochwali rudzielec, widząc zdezorientowany wzrok Maggie – bo to takie rozkoszne zęczenie, prawda?
- A idź się utop – zasmiała się Czarnooka, machając ręką i udając się do swojego pokoju.
Wykąpana, przebrana, z wielkim kubkiem kawy, usiadła na wygodnej sofie w salonie. Spojrzała pustym wzrokiem w przestrzeń, ignorując tym samym Rudowłosego, który co kilka minut specyficznie wzdychał, lub chrząkał. Dokładnie 10 minut później, Brytyjka nie wytrzymała.
- No powiedz, co masz do powiedzenia i z łaski swojej zamknij swą piegowatą jadaczke, bo chce się skupić!
- To tak – poprawił się na krześle chudzielec – po I trzeba się z tym fajfusem spotkać, pogadać, może zmieni zdanie. A jeśli nie..
- Nie lubie jak patrzysz na mnie, jakbym była chodzącym stekiem z ziemniaczkami i surówką. Krwawym stekiem w dodatku…Dokończ.
- A jeśli nie, to przebierzemy Cie i go uwiedziesz – na te słowa, czarnooka o mało co nie zakrztusiła się kawą
- Matt by zapewne powiedział, ze Twój mózg przeszczepili kosmici, kiedyś, kiedyś, ale ja tylko powiem: Pojebało…
- Oj, no siostra! Wiesz, jak możesz działać na facetów! Przebierzemy Cie, pomalujemy i niczym laleczka pójdziesz z nim na kolacje raz czy dwa, a potem użyjesz swojego całego uroku, którego masz pod dostatkiem i owy pajac wycofa się. Odda Ci kamienice, a ład i porządek wróci do krainy Muminków!
- Jesteś nienormalny.. Ale dobrze. Spotkajmy się z nim. Jutro.
Reszte dnia, Szatynka przespała. Obudził ją.. delikatny pocałunek. Podniosła nieco głowę, wpatrując się w uśmiechniętego Dominica.
- Tęskniłem za Tobą – rzekł cicho, gładząc tym samym dziewczynę po policzku – Nick mi powiedział o tym facecie. Mam iść razem z Tobą?
- Dam sobie rade sama. Ale, jeśli nie masz planów.. Zostań ze mną.
- Nick poszedł na impreze. Tak tylko mówie – zaśmiał się, gdy zaraz po tych słowach, Szatynka przyciągnęła go do siebie, całując bez opamiętania
- Teraz to ja rozwale Ci koszule – szepnęła, przeznaczając swoje ciało perkusiście.

Mocno wtulona w nagi tors Howarda, Szatynka długo nie mogła zasnąć. Denerwowała się spotkaniem z człowiekiem, którego, co prawda na oczy jeszcze nie widziała, ale miała jakieś dziwne przeczucia związane z nim. Złe przeczucia.
Kompletnie nie wyspana, zmęczona i rozdrażniona, wstała kilkanaście minut przed budzikiem, wykąpała się, i starannie dobrała garderobę. Padło na brązowe, dopasowane spodnie, białą, luźniejsza bluzkę, sportowa marynarkę w takim samym kolorze i kremowe szpilki. Zaczesując włosy, uśmiechnęła się lekko do siebie.
- Kogo ja chce oszukać – szepnęła do siebie, a chwile później poczuła jak ciepłe ramiona otulają ją w pasie.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze – szepnał jej wprost do ucha Howard i dał całusa w szyję. – Chodźmy.
W wielkim biurowcu owego mężczyzny para była przed 9. Przywitali się grzecznie i zasiedli w poczekalni. Po prawie godzinie zostali wezwani do wielkiego biura, gdzie w centralnym miejscu, za biurkiem siedział wysoki, przystojny, młody mężczyzna.
- Państwo w sprawie tego żółtego budynku? – spytał ciepło. Maggie po raz pierwszy tego dnia usłyszała ciche ostrzeżenie gdzieś w środku – proszę siadać – Anglicy zasiedli w wielkich, pomarańczowych fotelach – Cóż, miło mi, ze skontaktowała się Pani ze mną – mężczyzna uśmiechnąl się. „Tyle jadu w głosie nie słyszałam już dawno” – pomyślała czarnooka, mrużąc nieco oczy – Oto moja oferta.
- Jaka oferta? – spytał po raz pierwszy Howard, marszcząc czoło – Nie było mowy o żadnej Pańskiej propozycji. Chciał pan z nami przedyskutowac warunki kupna budynku przez siedzącą tu Panią. Ale nie wspomniał pan słowem o żadnej ofercie.
- Nie? Oh.. mój błąd. W takim razie chciałbym ją Państwu przedstawic. Jestem w stanie zrezygnować z budynku. Za tą kwotę – zapisał na białej, kartce sześciu-cyfrową liczbę.
Maggie z wrażenia zatkało, a zaraz potem poczuła, jak nieprzyjemnie palą ją policzki.
- Chyba mam zwidy. To jest dwukrotność wartości tego lokalu! Za kogo Pan nas ma?
- Jesi zalezy pani na buynku… Sama Pani rozumie.
- Rozumiem, ze to Pana ostatnie słowo?
- Tak.
- W takim razie nie mamy tu czego szukać – warknęła, wstając – W niedługim czasie dostanie Pan pocieszny list. I zobaczymy się w Sądzie. – rzekła powaznie, po czym razem z Dominicem wyszli z wielkiego gmachu.

___

Z dedykacją dla @JezzieMandrake

3 komentarze:

  1. W końcu się doczekałam, jestem... spełniona, hahaha :DD. Dom z Maggie to taka... prawie że para idealna :D.
    Dobry rozdział! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Z dedykacją dla JEZZIE!
    Scena plus 18 miała być dla mnie...foch:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko! Co w tej Twojej głowie siedzi! xD Uwielbiam to! Matt mnie zabił! Przez co czytając resztę rozdziału śmiałam się jak głupia do monitora ;D Mam nadzieję, że kurde.. no! Facet nie może zniszczyć jej planów. Ale jak przypuszczam Dom się uprze i je pomoże xD

    OdpowiedzUsuń